niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział 6

Zapraszam do czytania i komentowania! :)

  Nie zważając na nic dwie dziewczyny przebiegły przez korytarz. Niestety na ich drodze stały drewniane drzwi.
  -A teraz Ty zrób wejście smoka.
  -O czym ty mówisz? - zdziwiła się Karolina wciąż będąc w szoku po wyczynie kuzynki.
  -Posłuż się ogniem idiotko - Brunetka się nieco zirytowała.
  -Ogniem? Chyba żartujesz. To raczej niemożliwe żebym ja też miała jakąś moc. A szczególnie ognia, zawsze wolałam się trzymać z daleka - Dziewczyna machnęła lekceważąco ręką. Nie było to dobrym pomysłem, bo gdy jej dłoń leciała w dół, z palca wskazującego wytrysnęła strużka ognia.
  -Ha!
  Tryumfujący okrzyk wydarł się z gardła Renaty. Za to jej kuzynka podskoczyła i krzyknęła. Widok palącej się dłoni był dosyć niecodzienny. Zawiesiły się na moment, wpatrzone w ogień na dłoni dziewczyny, lecz nie było dane im tak długo stać. Ogień skierowany na drzwi zaczął je przepalać. Kuzynki chwilę poczekały i uciekły poza mury domostwa.
  Idąc dziewczyny znalazły ścieżkę wiodącą na ulicę główną jakiegoś dziwnego, małego miasteczka. Rozmawiały przyciszonymi głosami, co jakiś czas próbując się dopytać przechodniów gdzie są. Co najciekawsze, oni tylko odwracali wzrok i mamrotali pod nosem. Najwyraźniej nie tolerowali przyjezdnych. Szczególnie jeśli byli oni brudni i śmierdzieli siarką, która była charakterystyczna w ich stronach dla zamachowców.
  -Wiesz gdzie jesteśmy?
  -Jakbym wiedziała to chyba nie pytałabym co drugiej osoby o drogę powrotną nie sądzisz?
  -Czepiasz się – odburknęła Renata.
  -Mówię jak jest.
  -Karolina nie sądzisz, że to trochę dziwne, że weszłyśmy w Węglowie, a wyszłyśmy gdzieś gdzie mówią w Suahili?
  -Szczerze wątpię, że to Suahili mają dziwnie znajomy akcent.
  -Może to Litwa?
  -Tak, chciałabyś - te dwa słowa wypowiedziane ironicznie jakby uwolniły jakąś blokadę.
  Wszystko zaczęło się dziać jak na czarno-białym filmie. W dodatku w zwolnionym tempie. Białe oślepiające światło błysnęło przed Renatą. Dziewczyny przystanęły w szoku, jaki wywołał niespodziewany błysk światła. Zdezorientowanie przeszło w przerażenie. Kuzynki usłyszały łomot pociągu pędzącego z całą szybkością. Zaczęły się rozglądać, choć nie widziały nic, czuły, że zbliża się coś strasznego...
  Oślepiające światło. Łomot pociągu. Krzyk. Strach. Osłupienie. Szok. Wszystko zaczynało się zapętlać, całkowicie można było stracić pojęcie rzeczywistości. Oślepiające światło, łomot pociągu, krzyk, strach, osłupienie, szok. Oślepiające światło łomot pociągu krzyk strach osłupienie szok oślepiające światłołomotpociągukrzykstrachosłupienieszok.
  Te sześć myśli zmieniało się jak w kalejdoskopie w głowie Karoliny. Nie mogła sobie przypomnieć kim była, za to pamiętała idealnie ostatnie sekundy przed... No właśnie przed czym? Śmiercią? Nie. Śpiączką? Też nie. Paraliżem? To nadal nie jest ten zwrot, ale nic nie odzwierciedla tego jak dziewczyna się w tym momencie czuła. Jej ciało było dziwnie lekkie, ale nie mogła poruszyć żadną kończyną. Było jej gorąco. Bardzo gorąco. Ale nie chciało jej się pić. Co ona tu robi? Nie wiedziała. Po prostu była... Ale nic poza tym. Nic. Absolutna pustka.

  Mnóstwo myśli nie dawało Karolinie spokoju. Były one nie do zniesienia. Zapomniała kim była. Kim jest.

  Gorąco.

  Zaraz, zaraz, co robił ten pociąg? Nie przejechał mnie, przecież nie czułam bólu. Więc co z nim? Renata! Co się z nią stało? Gdzie jest? O matko, ciotka mnie zabije za to, że zgubiłam Renię. Cholera co jest nie tak z moim ciałem? Dlaczego nie mogę niczym ruszyć? Co jest z tym nie tak? Zaraz... Kim ja właściwie jestem? Ach, fakt, coś sobie przypominam...
  -O, śpiąca królewna wstaje.
  Nad głową dziewczyny w odległości jakiś 10cm pochylał się długowłosy, wysoki... diabeł.
  -Złaź, zajmujesz mi łóżko.
  -Co?! -teraz dopiero rozejrzała się po pokoju, w którym się znajdowała.
 W tym momencie dziewczyna usłyszała jaka piosenka leci w tle, był to utwór Pain - Same Old Song, co mocno ją to zastanowiło. Spojrzała na mężczyznę, który ją obudził.. Na pierwszy rzut oka był mocno przeciętny. Bez szału. Na nogach glany, wyżej czarne spodnie, srebrny łańcuch. Dalej była koszulka z logiem jakiegoś dziwnego i nieznanego zespołu, oczywiście czarna. Na ręce miał pieszczochę, a na ramionach ciężką skórzaną kurtkę. No to przejdźmy do jego głowy. Włosy miał do pasa. Majestatycznie lśniły w promieniach zachodzącego słońca, jakby płonęły. Ich kolor spotęgował ten efekt. Mianowicie dojrzewająca wiśnia. Czyli taka jaśniutka czerwień. Kolor oczu był dosyć trudny do zidentyfikowania w pierwszej chwili, ponieważ uwagę odwracały ciemnoczerwone rogi. Były one zakręcone i w sumie ładnie podkreślały krzywiznę szczęki. Do tego miał prosty arystokratyczny nos. Mężczyzna sprawiał wrażenie niebezpiecznego, więc Karolina szybko odwróciła wzrok.
  Ściany pomieszczenia w którym się znajdowała wyglądały tak jakby malarz był pijany. Czarno-czarne smugi artystycznie się przeplatały. Sufit był taki jak ściany. Najdziwniejszą rzeczą w całości, był kolor mebli. Normalny człowiek w życiu by nie pomyślał o czymś takim. Szafka stojąca koło pomarańczowego łóżka była zielona. Duża szafa koloru oczojebnego różu (nie)komponowała się z łóżkiem. Dywan dopełniał całości rażąc mieszaniną wszystkich kolorów tęczy. Obejrzenie całości zajęło Karolinie około dwóch minut, podczas których Diabeł uważnie obserwował dziewczynę. Gdy jednak znowu spojrzała na osłupiałego mężczyznę, ten prychnął i zaczął do niej coś mówić.
  -Wiesz, ogólnie mi nie przeszkadza, że dziewczyny same pchają mi się do łóżka, ale zazwyczaj najpierw się przedstawiają.
  -Już mnie tu nie ma – Zerwała się z łóżka (z różową pościelą), ale zrobiła to zbyt szybko, bo zakręciło się jej w głowie i prawie upadła. Znaczy, upadłaby, gdyby ten diabeł jej nie złapał. Jej wzrok padł dokładnie na żyrandol. Ale jaki to był żyrandol! Miał kształt serduszka, a na jego różowej powierzchni był nie kto inny jak Justin Bieber! Po minie Karoliny widać było, że nie do końca wierzyła w to, co widziała. Potoczyła nieco nieprzytomnym wzrokiem dookoła.
  -Halo, żyjesz tam? - Diabeł posadził dziewczynę w fotelu obok "pięknej" szafy i zaczął machać jej przed oczami dłonią. Zamrugała kilka razy próbując zrozumieć co właściwie się stało.
  -Emm, gdzie właściwie jestem?
  -W pokoju mojej siostry.
  -Dobra, to by wiele wyjaśniało, ale w jakim... wymiarze? Czy czym? Co tu się właściwie dzieje?
  Diabeł zmarszczył brwi i stanął przed nią.
  -No jesteśmy w alternatywnym Piekle. A czego się spodziewałaś?
  -W czym przepraszam?!
  -Nie wrzeszcz. Skąd Ty się w ogóle urwałaś?
  -Z Ziemi...
  -Chyba musimy sobie trochę wyjaśnić...
  Tak to się właśnie zaczęło. Karolina i jej nowy i dosyć nietypowy znajomy stopniowo się ze sobą oswajali, choć nie można nazwać tego zaufaniem. Oboje próbowali zrozumieć, co się właściwie stało. Przy okazji się sobie przedstawili, diabeł miał na imię Severin. Był on uczony w tutejszej Akademii Piekielnej i mimo nazwy nie była ona taka straszna. Okazało się, że tacy jak on od zawsze współpracowali z dwoma Rodami, o których mowa była na początku i do którego należała Karolina. Czyli ich wspólnym zadaniem było zwalczanie Pradawnego Zła. Nie jest to ani łatwe, ani przyjemne zajęcie. Severin szkoli się na Wojownika. Na specjalnych zajęciach uczą się całej historii świata. Wszelkich upadków i zwycięstw Pradawnego Zła. Od wielu tysięcy lat toczy się niebezpieczna wojna między nim a Wojownikami. Diabeł wytłumaczył Karolinie, że to wszystko jest jej przeszłością, teraźniejszością i przyszłością. Ona i Renata muszą wypełnić Świętą Przepowiednię. Mówi ona o tym, że dwie następczynie z Rodu, które dostaną się dwóch alternatywnych światów – Nieba i Piekła, zdołają powstrzymać raz na zawsze Pradawne Zło.Lecz jeśli one się pojawią to i pojawi się niebezpieczeństwo. Jedna z Sióstr zdradzi Czwórkę (Renata, Karolina, Eryk, Darek). Jednak dalsza część przepowiedni została zniszczona i nie wiadomo co będzie dalej. Do tej pory udawało się jedynie dusić Zło i nie dochodziło do naprawdę dużych w skutkach katastrof, lecz często było bardzo blisko nieszczęścia. Przybycie Karoliny i Renaty do alternatywnych światów zwiastowało bardzo mocny atak sił Zła.
-Więc podsumowując, mamy z Renią uratować świat, tak?
-Mniej więcej. Ale najpierw musicie przejść specjalne szkolenie, dlatego właśnie ty jesteś tutaj, a Renata...
-Gdzie ty się podziewałeś Rastowsky!?
Do pięknego pokoju wtargnął dziwny osobnik z kozią bródką i... kozimi nogami. Najprawdopodobniej był to faun. Całość jego dziwnej a zarazem barwnej osobowości podkreślała marynarka i stylowy szaliczek.
Ciąg dalszy nastąpi...

piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział 5

Witam! Notka na koniec wakacji. Życzę Wam udanego roku szkolnego :) Rozdział jest niesamowicie chaotyczny i dziwny, ale już to czytałyście w większości, więc mam nadzieję, że nie będziecie miały większych problemów z rozczytaniem się ;)

  -Jesteśmy w domu naszego kochanego Eryczka - Darek zarobił za to zdrobnienie łokciem w żołądek - Jego matka jest trochę dziwna, ale ma gust. Sama urządziła cały dom -Dru uśmiechnął się do czarnowłosego -Tydzień po tym jak okazało się, że ten dworek, właściwie to zamek jest ich, prawie się tu wprowadziła. Był w bardzo dobrym stanie gdy Eryk go odziedziczył - kuzynki musiały mieć bardzo głupie miny, bo uśmiechnął się z politowaniem -Tak, tak on jest tak jakby właścicielem tego domu. Tylko prawnie nim będzie dopiero od 18 urodzin.
  -Jejku. Fajnie tu jest - westchnęła Karolina - Ale czy wam się czasem nie spieszyło?
  -Słuszna uwaga. Idziemy.
  -Oj no proszę was - Renata zwróciła się do Eryka - Nie bądźcie tacy sztywni. Wy możecie iść we dwóch, a ja z Karoliną sobie troszkę pozwiedzamy.
  Mina jaką miał blond włosy chłopak była bezcenna. Szok to niedopowiedzenie. Najwyraźniej niezbyt chciał żeby dwie dziewczyny, które nie do końca są zrównoważone panoszyly się po jego domu.
  -Wy naprawdę chcecie same połazić po tym domu? -sposób w jaki podkreślił słowo "same" troszkę przestraszył kuzynki.
  Dalej toczyła się dyskusja o to, czy w końcu idą do tej Starszyzny, czy nie. Chłopaki przekonały je, aby jednak poszły razem z nimi. Nie miały raczej innego wyjścia, sądząc po minach młodzieńców. Tak więc poszli. Przeszli przez masę korytarzy, które nie były identyczne. W każdym znajdował się inny kolor dywanu i ozdoby miały inny charakter, co mimo wszytko dobrze ze sobą współgrało. Karolina nie była pewna czy nadal są w tym samym domu. Wtedy coś jej się przypomniało.
  -Em... Tak właściwie to co się stało z Krzyśkiem?
  -Huh? A skąd mamy wiedzieć? - Dziewczyna wyrwała czarnowłosego z rozmyślań.
  -No chyba powinniście. Przecież kazaliście nam z nim walczyć - Renata okazała się trochę bardziej rozgarnięta niż ci dwaj.
  -Aaaa, mówisz o tym zmiennokształtnym. Teraz łapię o co chodzi - zajarzył blondyn.
  -Nooo, a tak w ogóle to daleko jeszcze? - Ruda zaczynała się niecierpliwić.
  -Tak, daleko - powoli dało się też słyszeć irytację w głosie Renaty.
  -Dalekojeszcze? -na jednym wydechu wydukała Karolina.
  -Niedaleko -identycznie odpowiedziała brunetka.
  -No to daleko czy nie? -ta scena zaczynała się przeobrażać w scenę Osła ze Shrekiem i Fioną.
  -Dobra przystopujmy - mina Renaty przeczyła wypowiedzianym słowom. Na jej twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek i spoglądała na chłopaków, którzy szli przodem - No chyba, że wam przeszkadzamy, to wtedy nie przestaniemy.
  W tym właśnie momencie doszli do sporych drzwi. Były drewniane, bogato zdobione i wyglądały na bardzo stare. Renata zobaczywszy je, aż zamilkła. Wszystkich dopadła powaga. Można było spodziewać się tego po chłopakach aczkolwiek dziewczyny nie miały żadnych powodów do obaw. Dru sięgnął po klamkę, lecz drzwi otworzyły się ze skrzypieniem nim zdążył jej dotknąć. Z pokoju, który znajdował się za nimi wybiegł... kot. Ale jaki kot. Świetny, piękny, puszysty, normalnie tylko do jarania się nim, a futro, ach jego futro jest idealne. Niesamowicie czarne i takie gładkie, połyskiwało w świetle świec na kinkietach. Dostojnie prychnął na nastolatków za drzwiami i ominął ich, jeżąc sierść na grzebiecie. Chyba zacznę o nim pisać książkę. No ale wracając do... nie jednak ten kot jest fajniejszy. Dobra! Skupienie!
  -Wejść - z wnętrza tajemniczego pokoju dobiegł władczy głos starca.
  Czwórka przestraszonych nastolatków weszła do środka i... osłupieli. Znaleźli się w pomieszczeniu krytym szkłem. Całe wnętrze było bardzo nowocześnie urządzone. Na prawo od drzwi był mały barek z napojami alkoholowymi i nie tylko. Po lewej stronie był stół do bilardu. Na przeciwko zszokowanych nastolatków stała duża kanapa podzielna jakby na dwie części, które stykały się pod kątem prostym. Na samiutkim środku pokoju, który miał dwadzieścia na dwadzieścia pięć metrów, znajdowała się ostatnia rzecz o której właśnie byście pomyśleli, moi czytelnicy. To było jacuzzi. A w nim ciekawe nadzienie, złożone ze starszych pań w bikini. Nie był to przyjemny widok, ale niesamowicie przyciągały wzrok. W końcu nie zawsze spotyka się takie "laseczki".
  -Ummm... czy my nie mieliśmmm - Cher zatkała usta Renacie, która pewnie chciała powiedzieć, że mieli się spotkać ze Starszyzną. No cóż pewnie nikt nie spodziewał się czterech pań które są w podeszłym wieku i kąpią się w jacuzzi ubrane w bikini. Dziewczyny słysząc Starszyzna nie do końca zdawały sobie sprawę, jak wygląda starość w luksusach. I bikini.
  -Nie, pewnie nie mieliście -odpowiedział na niezadane pytanie staruszek, który nagle zmaterializował się znikąd i do którego należał wcześniejszy bezcielesny głos - Właśnie się z nią spotkaliście, ale wiecie oczywiście co trzeba zrobić aby z nimi - wskazał na jacuzzi - porozmawiać?
  -No cóż pewnie zacząć wprawiać w ruch struny głosowe -ironiczny ton Karoliny nieco wkurzył staruszka i przeraził dwóch chłopaków. Byli w podobnym szoku co kuzynki, ponieważ za każdym razem, gdy widywali Starszyznę, byli oni zgorzkniali, złośliwi i uciążliwi.
  -Nie pyskuj! No więc właśnie nawet miałem wam odpuścić, ale jak Panna Wygadana tyle wie no to zapraszam was do jacuzzi.
  -CO?! - Karolina, Renata i Dru wrzasnęli to w tym samym momencie, albowiem zrozumieli, że aby pogadać ze Starszyzną muszą wejść do jacuzzi. Eryk, który wolniej jarzył dopiero po tym okrzyku powiedział dość głośno jedno bardzo brzydkie słówko.
  Po reakcji młodych dziadek się wrednie uśmiechnął i wskazał ręką na jacuzzi - Ależ zapraszam młodzieży, nie krępujcie się.
  Ruda jako pierwsza załapała, że coś jest nie tak.
  Wtf? Co to w ogóle ma być?! Przecież ta "Starszyzna" powinna być jakaś poważna czy coś. A nie wyskakują z tą skórą w bikini. Fuuuj to obleśne. A może... może to jakaś pułapka? Albo coś w stylu próby czy inicjacji? Walić głupie inicjacje, chcę stąd spadać.
  -Ooooch z chęcią proszę pana, a i przepraszam za swoje zachowanie wcześniej. To było z mojej strony bardzo niegrzeczne. Zachowałam się jak gówniarz -dziewczyna zaczęła robić wszystko, żeby tylko przekazać swoje podejrzenia reszcie tak, aby staruszek( tak na marginesie był ubrany normalnie, a nie w strój kąpielowy) tego nie zauważył.
  -Tak masz rację młoda damo to było bardzo niegrzeczne - Staruszek nie zauważył podlizywania.
  Ha! Połknął haczyk! Błagam was nie spierniczcie tego!
  -Aaaa... -No i Ruda zapeszyła. Renata i ten jej orient.
  Plask. Chłopaki, którzy zaczynali coś rozumieć, bo usłyszeli część myśli Karoliny w tym samym momencie walnęli się dłońmi w twarze. Taa... zaczynali.
  -Renata czy to nie miał być sekret?
  -No właśnie mieliśmy nic nie mówić - obydwaj, i blondyn i brunet, to skończeni idioci. Z ich wypowiedzi nic nie można było się dowiedzieć. Po prostu jakiś jeden bełkot.
  -No ludzie czy wy na prawdę uważacie, że przeprosiłabym tego starego pryka za to, że powiedziałam prawdę? No na prawdę myślałam, że bardziej mnie znacie - Karolina rozrobiła w tym momencie zażenowaną minę - Czy, aż tak z tych moich "przeprosin" trudno było wywnioskować, że to chyba podstęp, próba czy inna cholera?! - jej wybuch można zdefiniować tylko jednym słowem, a jest nim "bulwers". Poważnie, ona się nie wkurza tylko Bulwersuje. To trochę irytujące dla ludzi z jej otoczenia.
  -Nieprawda to nie jest podstęp! - oburzenie z którym zareagował staruszek było dziwne, zresztą on też się jakiś dziwny zrobił, taki... niewyraźny jakby. Eryk to zauważył.
  -Hej jesteś jakiś niewyraźny. Może weź Rutinoscorbin.
  Nikt nie zareagował. Chociaż to może przez to, że cały pokój zanikał. Cała czwórka znowu zaczęła działać razem. Nie wiedzieli do końca co się dzieje. Eryk i Darek wiedzieli już teraz, że wkrótce stanie się coś potwornego. Na każdym kroku spotykały ich trudności. Przez przypadek cała ekipa uruchomiła pułapkę w domu blondyna. Teraz nie było powrotu, musieli się przedostać do końca. Sądząc po niezwykłej „pomysłowości” matki chłopaka, to mieli niewielkie szanse na przeżycie.
  -Hej chyba ktoś powiedział hasło, które pomoże nam przejść dalej!
  -Jakie hasło? Co Ty pieprzysz? - Renata wrzasnęła na Darka.
  -Aaaaa!
  -Czy wy też widzicie to co ja?! - Była to reakcja Eryka na wrzask Karoliny.
  Po kolei te babki z jacuzzi zmieniały się w potwory plujące ogniem, jak smoki. No prawie jak smoki, potworki przed nastolatkami są mniejsze i brzydsze. Ale podobne były tylko pod względem rzygania ogniem. W pewnym sensie były piękne, a z drugiej strony przerażające. Ich włosy zmieniły się w czerwone węże, ciuchy porwały i ukazały zmutowane ciała. Całość dopełniał wściekle czerwony kolor pyłku, który w niezmierzonej ilości wokół ich latał.
  -Zsssarassss wassss zssaaabijemyy - największa, najgłupsza i najohydniejsza potwora się odezwała, a raczej zasyczała.
  -No chyba po moim trupie - Karolina wymruczała to tak, aby tylko Renata to usłyszała.
  -Jedziesz z tym koksem - odpowiedź brunetki także była cicha i prosta.
  No i tymi słowami rozpętały wojnę. Najgorsze było to, że obie nie miały pojęcia jak się bronić. Więc zaczęły biegać po całym pomieszczeniu, wykrzykując dziwne słowa, niektóre pomagały inne wręcz szkodziły. Nagle wpadły na genialny pomysł. Te ogniste potworki są z ognia. Więc jeśli by tak zażyły wodnej kąpieli w jacuzzi? Może by je to trochę ostudziło. Pokój, do którego początkowo weszły nie zmienił się, więc spróbowały zdezorientować potworki. Niezbyt im się to udało. Po kilku niezbyt zgrabnych unikach, Renata zauważyła coś, co niezbyt jej się spodobało. Stanęła w miejscu i zaczęła się drzeć do Karoliny, która była po drugiej stronie pokoju, także niezgrabnie unikając płomieni.
  -Karolina! Ty widziałaś gdzie są ci idioci?
  -No a gdzie by mieli być?
  -Właśnie nie wiem do cholery. W każdym razie na pewno ich nie ma w tym pokoju!
  -Co?! -Ruda zaczęła się rozglądać i w panice zapomniała wykonywać uników i uciekać.
  -Co ty robisz idiotko!? Rusz dupe i zmywamy się stąd! - Renata była już przy drzwiach.
  -NIE! Musimy je pokonać! Inaczej rozlezą się po całym mieście! -Karolina była przy niej i ją odciągnęła w momencie, gdy wielki ognisty jęzor przeżarł na wylot drzwi.
 -Hej! Półmózgi - Renta chwyciła jakąś rurkę, która leżała na podłodze i cisnęła ją w jedną z potworów. Swoją drogą, to... w pokoju była rozpierducha. Inaczej tego nie ujmiesz. Parę mebli zajęło się już ogniem, ściany były okopcone. Aż dziw, że kuzynki utrzymały się tak długo przy życiu. Chroniło je wyjątkowe szczęście i fakt, że tak naprawdę nie wiedziały co robią i z czym próbują walczyć.
  -Wrzućmy je jaccuzi – Karolina powiedziała na odchodnym Renacie i pobiegła w stronę wody. Renata była zaraz za nią.
  Okrążyły wannę i spotkały się drugiej stronie. W tym momencie Karolina przypomniała sobie, że pamięta zaklęcie na wodę, tzn. zaklęcie, którym można było wyczarować masę wody i nią sterować.
  -Renia na trzy drzesz się na cały głos Aquarius i myśl z całej siły woli o wodzie!
  -Ok, ale nie wiem co ci to pomoże! -kuzynki nadal krzyczały, choć to było niepotrzebne, bo stały obok siebie.
  -Trzy! - To był ostatni moment, w którym mogłyby cokolwiek zrobić, bo potwory już je otaczały z ucieszonymi minami, że mają je w garści. Nagle ogromna fala zalała je i całe pomieszczenie wypełniło się gęstą parą i głośnym sykiem.
  -No. Tego to się nie spodziewałam. Spadamy stąd, bo się zaraz udusimy! - Renata ogłosiła coś tak oczywistego, że Karolina mimo powagi sytuacji spojrzała na nią z miną pod tytułem "No co ty nie powiesz?". Ale nie dyskutowała, tylko zaczęła się przedzierać do drzwi.
  Doszłam. Ufff... jestem wykończona. Ciekawa jestem gdzie tamte dwie ci... no nie ważne co. Będą mieli niezłe piekło, gdy się znajdą. Choć może wolałabym ich nie widzieć już na oczy.
  -Renaaa...
  Jeb! Dziewczyna niefortunnie potknęła się i malowniczo wyrżnęła tyłkiem po podłogę. Najśmieszniejszą rzeczą było to, że wywaliła się o tego bajecznego kota, który wychodził z pokoju, gdy oni wchodzili. Kocisko tak pięknie wyciągnęło się przed drzwiami, a Karolina za nim. Biedactwo....Taka słodka, a tyle bólu musiała znieść. Współczuję tej kotce.
  -Hahaha! Omójbożejakagleba! - Ranata ledwo mogła to powiedzieć, tak bardzo się śmiała. Na jej nieszczęście Karolina już podniosła z ziemi swoje obolałe zwłoki i ją trzasnęła, było słychać to i ciągły syk gasnących płomieni w pokoju.
  Kuzynki znajdowały się w kamiennym korytarzu. Innym niż ten którym tu przyszły, mimo że wyszły tymi samymi drzwiami. Trzaski, które usłyszały były daleko, ale i tak obie chciały się jak najszybciej stamtąd wydostać i najchętniej wrócić do domu.
 -Dobra musimy się stąd wydostać - Karolina powiedziała to bez większego przekonania, bo krzyki już zaczęły się zbliżać. Nie rozumiały do końca co się dzieje. Wszystko wyglądało jak koszmar.
  -No co ty nie powiesz? Odsuń się - w głosie Renaty słychać było determinację.
  Dziewczyna stanęła w rozkroku, przodem do ściany. Wyciągnęła przed siebie ręce i ułożyła je w następujący sposób: lewą dłoń zwróciła wnętrzem do góry, prawą ściśniętą w pięść przyłożyła do lewej tak aby dotykała ją kciukiem i palcem wskazującym.
  Renata powiedziała coś niezrozumiałego i z jej złączonych dłoni wyleciała wiązka oślepiającego światła. W miejscu gdzie błysk zetknął się ze ścianą, powstało koło z lodu, które się stopniowo rozrastało. Gdy miało już mniej więcej półtora metra średnicy Renata przestała zamrażać ścianę. Podeszła do niej i walnęła pięścią. Cegły skruszone przez lód łatwo popękały. Karolinie szczęka opadła, przez jakiś czas nie mogła powiedzieć słowa. Renata nie czekając na jakąś sensowną reakcję wyciągnęła rudą na zewnątrz i pociągnęła za sobą. Pobiegły. W końcu, gdy Karolina się odezwała była nieco zdyszana.
  -Mam tylko jedno pytanie. Skąd ty tak umiesz?!

sobota, 12 lipca 2014

Rozdział 4

Mam szczerą nadzieję, że nie zanudzę. Jak coś to pytajcie czy to prywatnie czy też nie, odpowiem jeśli tylko zauważę pytanie. Chciałam usuwać tego bloga (znowu) ale jakoś sentyment mnie powstrzymał. Nie mam pojęcia kiedy pojawi się kolejna notka, jakoś miałam dzisiaj wenę do poprawienia tych moich nieszczęsnych wypocin. Mam nadzieję, że błędów dużo nie ma. Poprawiłam też Rozdział 3 już raczej nie ma aż tyle literówek. Powiem Wam jeszcze ciekawostkę dotyczącą bloga, z 12 rozdziałów zrobiło się 5! Więc traktuję to jako prywatny mój osobisty postęp :D Dobra, do czytania mi tam!

  Dru zabrał Renatę do Hogwartu.
  -Wow! Zajeboza! Jestem w Hogwarcie! Gdzie tamten zabrał Karolinę?
  -Przestań wrzeszczeć to ci wszystko powiem - czarnowłosy próbował przywołać tą wariatkę do porządku, bo chyba cały zamek ją usłyszał i zaraz przybiegną gapie.
  -Co tu się dzieje? Co to za wrzaski? - do akcji wkroczyła profesor Minerwa McGonagall.
  -Pani profesor to tylko Renata się ucieszyła - tutaj zrobił krótką pauzę - baaardzo się ucieszyła, że jest w szkole magii.
  Renata zdążyła już obejrzeć całą salę wejściową biegając od schodów do drzwi i z powrotem. Pokrzykiwała z radością znajdując coraz to nowe elementy wystroju. Najwięcej radości sprawiła jej zabawa srebrną zbroją. Narobiła mnóstwo hałasu, ale nie przeszkadzało jej to w dalszym zwiedzaniu. Chciała już wejść do Wielkiej sali, gdy przypomniała sobie z kim rozmawia jej towarzysz. Zaczęła kontemplować wygląd profesorki. Sroga mina kobiety nie ostudziła jej entuzjazmu, który wzbudził w niej Hogwart. W momencie, gdy czarnowłosy chłopak chciał powiedzieć dziewczynie, gdzie jest jej kuzynka, do sali wejściowej wszedł nie kto inny jak Harry Potter i jego przyjaciele.
  -Renata... Renata... RENATA DO CHOLERY JASNEJ! - Dru "próbował" zwrócić jej uwagę, lecz pochłonięta wrzeszczeniem nie miała zamiaru zawracać sobie nim głowy. Z jednej strony była w głębokim szoku, bo do Hogwartu nie chodzi się w sierpniu, z drugiej była strasznie podniecona bo spotkała Harry'ego, Rona i Hermionę. Wypytywała ich o wszystko. Dosłownie. Skakała z jednego tematu na drugi. Zaczynając od Quiddich'a, a kończąc na sowach. Renata w końcu zamilkła. Chociaż gdyby od niej to zależało to rozmawiałaby z nimi jeszcze z 15-20 minut, ale Dru zapytał czy nie chce wiedzieć co się stało z jej kuzynką. Okazało się, że Karolina "poleciała" z Erykiem do... Forks. Jak brunetka to usłyszała to popłakała się ze śmiechu i przez jakiś czas nikt nie mógł jej uspokoić. Po jej ataku, napadzie czy jak to tam nazwać spoważniała i rozkazała aby ktoś ją zabrał w to samo miejsce co jej kuzynkę.
  Sytuacja była dosyć dziwna. W ciągu dwóch dni Renata z Karoliną dorobiły się prześladowców a zarazem wybawicieli. Jak było wspomniane już na początku o rodach. Tak, należą one do jednego z tych dwóch rodów. Darek, czyli Dru i Eryk należą do drugiego. Chłopaki nie są spokrewnieni, ponieważ Eryk został adoptowany przez ciotkę Darka i jej męża. Brat czarnowłosego umarł jako niemowlę, dlatego też nie miał kto zająć miejsca drugiego dziedzica, a ciotka Darka nie mogła mieć dzieci. W ten sposób postanowiono zdecydować się na adopcję.


*


  Gdy Eryk złapał dziewczynę i unieruchomił zorientowała się, że jej opór nie ma sensu i raczej Renia z Dru dadzą sobie radę we dwoje. Nie miała nic przeciwko. W chwili w które miotnęła zaklęciem Incendium czuła się wypompowana. Po kilku sekundach podczas których nie mogła złapać tchu byli już na jakimś, potocznie mówiąc, zadupiu. Znajdowali się na jakiejś nieciekawej drodze, koło nieciekawych domów, stojąc w nieciekawej mżawce.. Eryk jeszcze jej nie puścił i krew powoli przestawała dopływać do jej rąk.
  -Ekhm czy mógłbyś mnie puścić? Odcinasz mi przepływ krwi w żyłach.
  -Oj sorka zagapiłem się - uwolnił jej nadgarstki.
  -A tak w ogóle to gdzie my do cholery jesteśmy?
  -W życiu się nie domyślisz..
  -Eeee... Zadupie?
  -Hahaha. Nie. Ale zgaduj dalej - ironicznie się uśmiechnął i odgarnął palcami zagubiony loczek który spadł na jego twarz.
  -Hmmm... to jest w ogóle w Polsce? Drogi nie są dziurawe więc wątpię. Nie czekaj nie podpowiadaj - zaprotestowała widząc, że chłopak już chce coś powiedzieć - Czekaj, czekaj tam jest znak. Eeee.. powiedz, że to tylko jakiś żart - oniemiała patrzyła na znak drogowy który wyraźnie mówił, że znajdują się w Forks.
  Mina Karoliny była tak zszokowana, że Eryk nie mógł się powstrzymać i ryknął śmiechem. Dziewczynie nie było do śmiechu, bo miała na sobie tylko szorty i letnią bluzkę. Złożyła ręce na piersi i z naburmuszoną miną czekała aż jej towarzysz przestanie rechotać. Wtedy wpadła na pewien pomysł, który raczej nie był zbyt dobry, no ale zważając na jej dziwne poczucie humoru i tak nie był zły. Miała gorsze momenty w życiu.
PLASK! Chłopak został ochlapany wodą z kałuży i momentalnie przestał się śmiać. Na jego twarzy pojawiło się niedowierzanie i rozdrażnienie. Spojrzał na swoje nogi, teraz ochlapane wodą i zaczął ją delikatnie wycierać.
  -Oj no co? - żachnęła się Karolina - troszkę błotka i już królewicz gubi pantofelki? - Było to mocno przesadzone, bo chłopak miał na sobie głównie czarną skórę no i glany oczywiście.
  -Królewicz nic nie zgubił, ale ty za to możesz coś zgubić.... I nie mówię tu o ciuchach które i tak w końcu zrzucisz - dodał Eryk po chwili.
  -Co przepraszam?! Że co zrobię niby!? - Zaczęła krzyczeć wielce zbulwersowana Karolina.
  -Zrzucisz ubrania – tym razem chłopak przysunął się do dziewczyny tak, że dzieliło ich tylko 30 centymetrów. Za mało jak dla prawie rozebranej Karoliny, zwykle starała się unikać tak bliskich kontaktów z ludźmi.
  Dziewczyna próbowała nie pokazywać, że jej kojarzyło się to tylko z jednym, ale niezbyt jej to wyszło.
  -Czy ty nigdy nie łapiesz takich żartów? - mina chłopaka mówiła jednoznacznie, że uważa Karolinę za zboczeńca - Chodziło mi o to, że zaraz wylądujesz w kałuży. Albo może i w jeziorku, o ile oczywiście nie będziesz stawiać oporu - tutaj pozwolił sobie na złośliwy uśmieszek. Mżawka zdążyła zmienić się w drobny deszczyk.
  -Nawet o tym nie myśl -z miną seryjnego mordercy dziewczyna zaczęła... uciekać.
  Niezbyt trafnym pomysłem to było, bo sceneria już się zmieniła. Z Forks, czyli miejsca gdzie miało zaszczyt dziania się większość scen ze "Zmierzchu"*, na jakąś obskurną uliczkę. Dziewczyna zatrzymała się w niemałym szoku rozglądając wokół.
  "Co to ma być? Przed chwilą byliśmy przecież w Forks. Czy mi się wydaje czy on po prostu znowu nas przeniósł. Tylko jak?"
  -Mógłbyś mi "łaskawie" powiedzieć co jest grane? To zaczyna się robić dziwne. Gdzie my jesteśmy Eryk?
  -Czy ty właśnie powiedziałaś do mnie po imieniu?
  -Ta. I co w związku z tym? Jakiś problem?
  -Przyznaj się czego chcesz.
 -Niczego - dziewczyna próbowała zachować minę pokerzysty, ale z jednej strony chciała dowiedzieć się gdzie jest, a z drugiej wypytać chłopaka o te sztuczki. - W sumie to coś chcę. Powiedz mi jak to robisz, proszę. - Zaczynała delikatnie, bo niezbyt wierzyła żeby przemoc pomogła. No chyba, że bardzo będzie się opierał.
 -Nawet nie ma mowy.
  -Proszę cię, Eryk – złapała go za kurtkę na klacie i delikatnie zaczynała szarpać.
 -Posłuchaj mnie chwilę to ci to wszystko wytłumaczę tylko... -chłopak próbował powiedzieć coś z sensem, ale niezbyt mu to wychodziło bo Karolina ciągle mu przeszkadzała. - tylko puść moją kurtkę, lubię ją. - Powiedział wyswobadzając ramoneskę z rąk Karoliny.
 Jenak zanim chłopak zdołał coś jeszcze powiedzieć usłyszeli donośny huk, któremu towarzyszyła mgła. Wyłaniały się z niej dwie postacie. Najpierw były niewyraźne, ale wraz z rozmywaniem się mgły były mniej rozmazane. Po kilku chwilach Karolina rozpoznała kuzynkę i towarzyszącego jej chłopaka. Zaczęła się domyślać, że tak naprawdę Eryk przeniósł ich do książki, a nie do prawdziwego Forks.
  -Masz rację. Przeniosłem nas do książki - potwierdził jej przypuszczenia Eryk, podsłuchując jej myśli oczywiście - Renata i Dru też byli w książce. W "Harrym Potterze" dokładniej.
  -Co przepraszam?! To ja gniję w tym cholernym Forks, a Renata poznaje Herry'ego, Hermionę i Rona?! -Dziewczynie znowu zmienił się nastrój. Chłopak spojrzał na nią nieco zdezorientowany.
  -Myślałem, że lubisz tą książkę, przecież niedawno ją czytałaś.
  -No i co jeszcze? Może powiesz mi co jadłam wczoraj na obiad, co? Ty mnie śledzisz?! - Emocje wzięły nad Karoliną górę. Była zdenerwowana i nie wiedziała gdzie jest, na dodatek było jej zimno i mokro, bo w tym nieszczęsnym Forks, deszcz zdążył przemoczyć jej ubranie.
  -Jeśli tak na to spojrzeć to, to jest faktycznie masz o co krzyczeć – gdy w końcu nadszedł Darek z Renatą, chłopak się odezwał. Wydawał się troszkę zniecierpliwiony i poirytowany.
  Renata dała mu się we znaki. I dobrze.
  Przelotna myśl Karoliny dała jej tyle satysfakcji, że nieco się uspokoiła, ale był to tylko przelotne uczucie. W sumie to nie wiedziała czy to co się dzieje, dzieje się na prawdę. Nie mogła uwierzyć, ani też do końca przekonać się o prawdziwości zdarzeń z ostatnich dwóch dni. Bardziej była skłonna przyznać, że to jeden z jej dziwacznych snów.
  -Dobra zbieramy się dziewczyny - Eryk przejął kontrolę nad sytuacją ignorując dziwne zachowanie rudowłosej - Nie patrzcie na mnie tak jakbym wam matki patelnią pozabijał, tylko ogarnijcie się. W ogóle wiecie gdzie jesteśmy? - Widząc niezrozumienie na twarzach dziewczyn zaczął tłumaczyć o co mu chodziło.
  -No więc tak, zacznijmy od tego, gdzie jesteśmy, nie przerywaj mi Karolina -widząc, że chce się odezwać, zapobiegł temu ostrym tonem - Błagam was nie przeszkadzajcie mi, bo muszę wszystko wyjaśnić i się streszczać. Po pierwsze to moim zdaniem już powinniśmy wracać, bo w tej chwili jesteśmy w książce Dracula i zmierzcha. Po drugie, Karolina jest cała mokra, a tu jest zimno, jeśli się przeziębi i będzie narzekać to mnie chyba szlag jasny trafi. Następnie musimy razem z Dru iść się do Starszyzny. Zresztą wy dwie też musicie tam z nami iść, nie ma przeproś.
  -Eryk ma rację - Darek pstryknął palcami i tak jakby prysnął z nich złocisty proszek.
Sceneria zaczęła się rozmywać, aż w końcu została zastąpiona realnym już widokiem. Cała czwórka stała w obszernym korytarzu. Na podłodze leżał czerwony dywan, a na ścianach wisiały bardzo cenne obrazy. Co kilka metrów znajdowały się łuki przez które wchodziło się innych pomieszczeń. Cały korytarz miał około 60 metrów i nie było w nim okien tylko świeczniki przy suficie.
  Ci dwaj czarusie przepuścili dziewczyny przodem wskazując pierwsze drzwi na prawo. Gdy weszły do pomieszczenia obok, aż przystanęły z wrażenia. Była to ogromna sala wejściowa w której znajdowały się również ogromne schody. Czerwony dywan także i tu był przeprowadzony przez sam środek. Przy ścianach w kilkumetrowych odstępach stały zbroje. Pustą przestrzeń zdawały się wypełniać złote błyski, które chyba były wyczarowane. Całość robiła piorunujące wrażenie. Mimo tego, że nie było to zbyt bogato ustrojone.
  -Wow! -szepnęła Karolina, ale mimo to i tak jej głos rozszedł się po całej sali.
  -To mało powiedziane - Renata też nie mogła wyjść z podziwu, po raz pierwszy tego dnia mówiąc szeptem.
  -Ruszcie się, nie mamy całego dnia – Eryk znowu zaczął się niecierpliwić. Cała sytuacja zdawała się go raczej nużyć. Nie mógł zrozumieć zachwytu kuzynek salą wejściową, ale było to raczej spowodowane tym, że to miejsce stanowiło dla niego drugi dom.
  -Mów co chcesz, ja tam mogłabym tu stać godzinami - Karolina już podeszła do najbliższej zbroi z zamiarem zbadania jej - Hmmm... jeśli to przedsionek to ja chcę zobaczyć bibliotekę.
  -Oj zobaczysz, zobaczysz, a teraz się ruszcie - teraz to Dru okazał zdenerwowanie.
  -Ale obiecujesz? - Dziewczyna zrobiła psie oczy, bo jednym z pomieszczeń, w których czuła się idealnie była biblioteka. Drugim jest las, ale to już inna historia.
  -Tak, tak ,tylko chodźże już.
  -Eee, właściwie to gdzie jesteśmy? -Renata zadała pytanie które nasuwało się od początku.
  -Przecież już ci mówiliśmy. Jesteśmy w...

*Więcej info o „Zmierzchu” w internetach.
PS. Notka dedykowana Kasi, która powiedziała, że jeśli coś dodam to ona coś napisze. Wiem, że nie masz za dużo czasu, ale spróbuj coś tam skrobnąć ;)

poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział 3

Ekhm, nie chce mi się na razie robić szablonu... Może kiedyś ;) Notka dedykowana Renacie, bo mnie zachęciła do wstawienia jej. Zapraszam do czytania:

  -Nie wiem jak tobie, ale mi się strasznie nudzi. - Zaczęła marudzić Karolina, gdy szły z Renatą, po raz kolejny już tego dnia na koniec wsi. Postanowiły, że posiedzą w altance na brzegu lasu, bo tam było chłodniej niż gdziekolwiek indziej.
  -Nooom.
  -Wiesz, gdzie możesz wsadzić sobie to "nooom"?
  -No, kurde masz faktycznie Karolina. - Renata spojrzała na kuzynkę spod przymrużonych powiek, bo słońce mocno świeciło po oczach. - Tak w ogóle to fajne spodenki masz. - Stwierdziła przyglądając się jej szortom.
  -E, e, e, ty mi tu nie wyskakuj z takimi tekstami. I dzięki.
  -Ty na serio chcesz się kłócić? - Zapytała z wojowniczą miną Renata.
  -Noo nie, ale mnie zaraz trafi jak się coś ciekawego nie stanie.
  -Ciekawego powiadasz? - rozległ się seksowny głos za plecami dziewczyn, które wiedzione instynktem nawet się nie odwracały, tylko od razu zaczęły biec.
  Obie poznały ten głos. Należał on do ich największego przeciwnika. Wiedziały kogo, ponieważ już wiele razy miały z nim konfrontacje. Ich rody dokładniej, a nie one we własnej osobie. Wiedziały to, ponieważ przyszły do nich Wspomnienia. Wspomnienia, które podczas snu napływały bez przerwy. Była to sprawka Eryka i Dru.
  -Ej! Karolina! Renata! Czemu uciekacie? Co ja wam zrobiłem? - W głosie chłopaka słychać było autentycznego, męskiego focha.
  -Nie odwracaj się, po prostu biegnij. Zrobimy sobie lekką rozgrzewkę, zanim nas te kanalie zaczną ścigać.   -Karolina poinstruowała kuzynkę, ale ona, mimo że próbowała zachować spokój, to jej się to nie udało i wybuchnęła nie kontrolowanym śmiechem, przerywając bieg.
  -No wiesz co Renia? Myślałam, że chcesz uciekać. - Powiedziała Karolina trochę rozleniwionym głosem w który wmieszała się nutka rozbawienia.
  Szatynka próbowała odpowiedzieć, ale nie była w stanie, ponieważ dławiła się śmiechem, aż sobie kucnęła, bo brzuch zaczął ją boleć.
  -Dobra przestań już. - Wymamrotał urażonym tonem geja Krzysiek. Patrzył na kuzynki smutnym wzrokiem, gdy już je dogonił, co nie było dla niego zbyt wielkim, bo był lekkoatletą. - Serio, to nie było zbyt miłe.
  -Oh ok, ale nie obiecuję, że przestanę się z ciebie śmiać. - Z rozbawieniem w głosie Renata odpowiedziała naburmuszonemu chłopakowi.
  -Dobra, nie będziemy ściemniać, uciekałyśmy dla śmiechu. Nie wiedziałam, że się tak zbulwersujesz Krzysiu. - Karolina uśmiechnęła się do kolegi. - Nie uciekałyśmy dlatego, że jesteś homo, naprawdę nam to nie przeszkadza.
  -No tak, jasne, czekaj, bo uwierzę. - Chłopak nigdy im nie wierzył, gdy tak mówiły, owszem czasem się z tego śmiały, ale nie były dla niego perfidnie wredne, to takie pieszczotliwe.
  -I tak sądzę, że jesteś bardziej bi niż homo. - Tym razem to Renata się naburmuszyła.
  -Jak tam sobie chcesz...
  Dziewczyny serdecznie przywitały się ze znajomym i wytłumaczyły dlaczego uciekają. Bardzo dawno się z Krzyśkiem nie widziały. Poznali się jeszcze jak wszyscy byli dzieciakami, nikt z tej trójki tego nie pamiętał. Poza tym powiedziały mu, że bały się nieco Dru i Eryka. Nadal stali na górce, czyli w miejscu, gdzie byli widoczni i z końca wsi i z jej początku. Gawędzili spokojnie, Karolina zapytała co słychać u Krzyśka. Ogółem dawno się nie widzieli i chłopak postanowił, że wpadnie, co też zrobił. Opowiedziały mu wczorajszą przygodę.
  -Aaaa to dlatego tak uciekłyście. Teraz to rozumiem. - Błysk zrozumienia pojawił się w brązowych oczach Krzyśka.
  -No więc widzisz. No ale przestań się już tak fochać. - Renata była wyraźnie rozbawiona całą sytuacją.
  -Będę dopóki mnie nie przeprosisz. - Widać było, że już mu przeszło, tylko się droczył z szatynką.
  -No dobra. Przepraszam cię Krzysztofie za to, że jesteś takim tępym idiotą i nie chcesz się przestać fochać.
  -No nie teraz to przesadziłaś. Foch forever z przytupem i zarzuceniem grzyffką! - Jak powiedział, tak też zrobił, co oczywiście wyglądało komicznie, bo chłopak 190 cm, który jest w rurkach i wykonuje takie gesty, to nie jest coś, co chciałoby się oglądać. Aż smutno się robiło, że takie ciacho jakim był Krzysiek, był homo.
  -Boże Święty przestańcie w końcu zachowujecie się jak jakieś gówniarze! - Karolina wrzasnęła na Krzyśka i Renatę bo już zaczęli ją wkurzać. - Jak się nie uspokoicie to obojgu przyjebię.
Dziewczyna z chłopakiem spojrzeli na nią ze zdziwieniem, bo nie spodziewali się wybuchu z jej strony, szczególnie, że zawsze bawiły ją ich spory. Zauważyli, że dziewczyna jest spięta i zdenerwowana.
Stali tak na środku ulicy zastanawiając się czemu ruda tak się zdenerwowała, gdy nagle usłyszeli głośny huk i zobaczyli fioletową mgłę.
  -Co się dzie... - Karolinie przerwał następny głośny huk.
  Po tym hałasie wszystko się wyjaśniło. To ci dwaj z wczoraj wpadli(dosłownie) na kosze na śmieci , które były na najbliższej posesji i narobili hałasu za dziesięciu. W sumie to zdziwiony był tylko gej towarzyszący dziewczynom. Powoli Eryk i Dru wytoczyli się z tej nieprzewidzianej przeszkody. Z ust bruneta popłynęła wiązanka przekleństw, a blondyn z pozornym spokojem strzepnął ze skórzanej kurtki zużyte chusteczki. Po ich minach widać było, że troszkę inaczej wyobrażali sobie swoje "wielkie wejście".
  -Nudzi wam się pedały dwa?! Bez urazy Krzysiek. - To drugie zdanie skierowane było do kolegi Karoliny. - Co wy sobie wyobrażacie?! Jak możecie ot tak niszczyć czyjeś rzeczy co?! - Dziewczyna wiedziała, że oni bardziej ucierpieli niż kosze na śmieci, ale na prawdę chciała się ich czepić, nawet o byle co.
  -Dobra, dobra nie spinaj się dziewczynko. - Eryk zaczął z grubej rury, nazywając Karolinę dziewczynką.
  - Oż ty mały, niedorobiony... – tak, tutaj nastąpiło bardzo dużo określeń chłopaka, których nie zamierzam pisać, bo jakieś dzieci mogą to przez przypadek przeczytać - ... szkolny playboy'u. Co ty sobie niby myślisz?!
  -Jeśli tak bardzo chcesz, to ci powiem co sobie myślę. Po pierwsze, myślę, że przyrąbe ci w ten Twój piękny pyszczek jeśli jeszcze choć raz powiesz do mnie "szkolny playboy". Po drugie ten wasz Chłopaczek-gejaczek jest niebezpieczny. Po trzecie Renata wygląda seksownie w tych czarnych butach które przymierzała tydzień temu w Deichmannie. - Podsumował ich blondyn. Powoli zbliżali się wraz z Dru do trójki.
  Szok jaki odmalował się na twarzach trójki był ogromny. Karolina zdziwiła się słysząc stwierdzenie "piękny pyszczek", Renata "seksownie wygląda" skierowane do niej samej, a Krzysiek "chłopaczek-gejaczek". Mimo wszystko Eryk i Dru wyglądali dzisiaj po prostu sexy. Brunet ubrany w dobrze dopasowane, ciemne jeansy i luźną, czarną koszulkę z napisem "Mogę zostać dla Ciebie Ginekologiem". Z okularami w troszkę dłuższych, zmierzwionych, czarnych włosach wyglądał jak typowa gwiazda. Na stopach miał Nieśmiertelne Najki. Spoglądał z pogardą to na śmietniki, to na znajomego dziewczyn. Blondyn związał kręcone włosy w kucyk, założył czarne, długie spodnie i koszulkę z logo Nirvany, na którą narzucił skórzaną kurtkę. Mimo że było gorąco to wydawało się, że im to nie przeszkadza. Na nogach miał glany, co chyba było najbardziej zadziwiającym elementem jego stroju. Wyglądał, jakby zaraz miał iść na koncert.
  -Poza tym ten chłopak, to już nie jest ta sama osoba, ba, nawet to człowiek nie jest. - Brunet zabrał głos. - Nie musicie mi wierzyć, ważne żebyście nie przeszkadzały. Poza tym to Eryk ma rację, te szpilki, które przymierzała Renata są świetne.
  -Nie no, teraz to całkiem wam się poprzewracało w tych łbach. Dobrze się czujecie? - Renata traciła powoli cierpliwość, bo nie lubiła, gdy ktoś komentował jej wygląd, chociażby pozytywnie.
  -Jesteście pewne, że nie chcecie nam pomóc? - W jego tonie czaiła i nutka groźby.
  Jakby na komendę Eryk i Dru podeszli do dwóch dziewczyn i ujęli ich twarze w dłonie. Przez jedną elektryzującą sekundę patrzyli w oczy dziewczyn. Wyglądało to tak jakby chcieli je pocałować. Było to jednak złudne wrażenie. Poprzez dotyk kuzynki zrozumiały część swojego dziedzictwa. Eryk i Dru nie byli spokrewnieni, ale wychowywali się razem od dziecka. Dzięki temu, że znali się od dawna wytworzyli więź. Mogli porozumiewać się myślami. Przekazali to wszystko Karolinie i Renacie. W ten sposób wytworzyła się między czwórką niesamowita więź. Więź dzięki której będą walczyć z Pradawnym Złem. Ale o tym później.
Następne zdarzenia były błyskawiczne. Eryk uchylił się przed ciosem Karoliny, która przypomniała sobie, co się działo dzień wcześniej i niezbyt chętnie wybaczała takie rzeczy. Renata zaczęła świecić na niebiesko i rzuciła w Krzyśka czymś a’la świetlna kula. Chłopak próbował uciekać, lecz było za późno i dostał zaklęciem, tuż po tym zaczął przybierać swoją prawdziwą formę. Nagle tuż przy Reni pojawił się Dru i skrępował jej nadgarstki na plecach. W jednej chwili stali tuż przed Erykiem i Karoliną, a w następnej gdzieś zniknęli. Dwójka oszołomionych nastolatków popatrzyła po sobie, po pierwszym szoku chłopak zorientował się co powinien teraz zrobić. Widać było, że był dobrze przeszkolony do tego typu zadań, bo od razu podjął walkę. Oni tak szybko nie zniknęli, bo przypomnieli sobie, że Krzysiek jeszcze żyje, mimo że jest ranny i jeszcze próbuje do nich podpełznąć. Karolinę zmroziło w momencie, gdy uświadomiła sobie, że słyszy myśli swojego towarzysza. Jeszcze bardziej przerażające było to, co przekazał jej wcześniej, podczas gdy dotknął ją po raz pierwszy. Krzysiek, ten prawdziwy, został brutalnie zamordowany już kilka miesięcy temu. Nikt o tym nie wiedział, nawet jego najbliżsi, ponieważ Golem przybrał jego kształt. Oczywiście był on pod wpływem Pradawnego Zła. Zaczęło się ono odradzać.
  Po Eryku widać było, że walka to nie jest dla niego nowość, oczywistym faktem było to, że przeszedł szkolenie. Znał wiele zaklęć na pamięć i potrafił bardzo dobrze posługiwać się bronią. Wydawać by się mogło, że wyczarowuje kolejny oręż z powietrza, ale tak na prawdę wyciągał je z innego wymiaru. Starał się bronić Karolinę, widząc, że nie wie co ze sobą zrobić.
  Droga, na której stali wyglądała jakby przeszedł przez nią tajfun. Zrobiła to siła pocisku Renaty. Zerwany asfalt, połamane drzewa i dużo zielonej krwi. To, że ludzie jeszcze się nie zbiegli, aby zobaczyć co się stało, było chyba cudem. Narobili koszmarnego hałasu i bałaganu, ale to zdawało się nie ruszać tutejszych mieszkańców.
  -Karolina uważaj! - Krzyk uprzedził cios o sekundy. Eryk z przerażeniem patrzył, na to czy jej się uda, bo sam nie mógł nic zrobić, ponieważ stał cztery metry dalej.
  Dziewczyna uchyliła się w ostatniej chwili przed ciosem dawnego kumpla, który teraz przeobrażał się w jakiegoś wielkiego, oślizłego, śmierdzącego i zielonkawego potwora. Śmierdział zgniłymi jajami i wymiocinami. Dwójka nastolatków nie mogła już wytrzymać tego potwornego smrodu. Pozatykali sobie nosy koszulkami. Walka rozpoczęła się szybko, wymiana ciosów była w miarę wyrównana, jedynie dziewczyna miała problemy z ilością kończyn stwora. Po zaledwie pięciu minutach Eryk wykończył potwora, a stało się to dlatego, że kula, którą wystrzeliła Renata znacznie obniżyła poziom jego mocy. Można powiedzieć, iż na tym walka się skończyła. Na drodze panował totalny chaos. Teraz przewrócone kosze nie stanowiły wcale brzydkiego widoku. Po całej drodze walały się kawałki ślimaka, w którego zmienił się Krzysiek, jakieś plastikowe elementy różnych rzeczy leżały praktycznie wszędzie. Nie było gdzie spojrzeć, żeby człowiekowi nie zrobiło się niedobrze. Absolutnie wszystko było zdemolowane. Karolina z obrzydzeniem strzepywała resztki ślimaka z ulubionej koszulki z napisem "Jestem przyszłością narodu". Spojrzała na Eryka i zauważyła, że ten nawet się nie poczochrał. Podczas gdy z jej odsłoniętych nóg spływały strużki krwi i jakiegoś śluzu, on nie wyglądał choćby na zasapanego.
  Eryk przypominając sobie, co miał zrobić szybko wypowiedział jakieś zaklęcie, brzmiące łudząco podobnie do słowa "klusek", którego skutkiem było przywrócenie drogi jej pierwotnego stanu. Karolina jeszcze dochodziła do siebie po walce i stanęła na środku drogi nieco zdezorientowana.
-Okeeeej...? Co tu się stało? Mógłbyś mi z łaski swojej… - Nie miała szans aby dokończyć, bo chłopak już zatkał jej usta dłonią wygiął ręce do tyłu i teleportował ich do...


No co? Czasem trzeba trochę "niepokoju" zasiać. Spoko, nie będzie macanek... Na razie xD Teraz musicie wytrzymać do następnej notki, bajo! :D

sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 2

  Gdy poszły na pola z Księgami Zaklęć, wszystko toczyło się tak jak w prawie proroczym śnie Karoliny. Oczywiście do momentu rzucenia przez Renatę dziwnego zaklęcia. W realnym świecie Dru i Eryk zauważyli to, jak sięgała po jedną z Ksiąg. W tym momencie ujawnili się i blondyn, czyli Eryk z rozbrajającym, a zarazem irytującym uśmiechem prze lewitował je poza zasięg dziewczyn. Dalej było już tylko lepiej, ponieważ okazało się, że są oni tu po to, aby im wszytko wyjaśnić i wprowadzić w zasady Prawdziwego Świata. Okazało się, że są dziedzicami z drugiego rodu założycielskiego. Prawdziwy Świat jest to inny wymiar, w którym istnieje między innymi Niebo, Piekło, Akademia Szkoleniowa i Siedziba Pradawnego Zła. Zadaniem czwórki jest powstrzymanie Pradawnego Zła, które zaczęło się odnawiać. W tym celu wszyscy mieli przejść szkolenie, co chłopcy mieli już za sobą, ponieważ ich rodzina nie pieściła się z nimi i od piątego roku życia mieli poważny trening. Teraz, gdy osiągnęli odpowiedni poziom mocy, to dostali zadanie, aby uświadomić kuzynki. Oba rody nie były ze sobą spokrewnione, łączyła je co najwyżej wspólna, często też jednoczesna śmierć ich członków. Historia słyszana po raz pierwszy była tak wiarygodna, co smerfy. Niestety była ona prawdą.
  - Hmmm... Jeszcze o czymś zapomniałeś. - Dru zwrócił się do Eryka. - Nie zawsze trzeba mieć jeden dar, można mieć ich kilka  Na przykład można władać na raz ogniem i lodem. Moce bardzo często się kłócą ze sobą. To znaczy, że mają przeciwne charaktery, ale nie jest to reguła. - Skończył po czym po chwili zastanowienia dodał. - Eryk umie wykrywać moce u innych i ma jeszcze jedną moc, wid... - Nie dane było mu dokończyć, ponieważ blondyn walnął go pięścią w brzuch. - Ugh ty idioto... To boli. - Ze zbolałą miną zaczął pomstować na kumpla zginając się w pół z bólu.
  - Jeśli powiesz jeszcze choćby słówko na ten temat to napuszczę na ciebie Renatę, gdy będzie w pełni mocy. - Złowróżbnym tonem zaczął straszyć Eryk.
  - Powiedz mi jaką będę miała moc proszę, proszę, proszę! - Odezwała się niespodziewanie Renata, chwytając chłopaka za koszulkę, na jej twarzy widać było podniecenie.
  - Nawet o tym nie myśl, nie ugnę się. W życiu trzeba być twardym, a nie miętkim. - Odpowiedział przytrzymywany chłopak, z lekkim niepokojem w głosie.
  - Oj no powiedz, powiedz, prooo(tutaj nastąpiło długie "o" )oooszę. - Nie dawała za wygraną.
  - Luuubi cię. - Powiedziała Karolina ni z gruszki, ni z pietruszki, wrednym tonem, wtrącając się do tej jakże sensownej konwersacji.
  - Co?! Niby kto kogo? - Zapytała oburzona Renata, nadal trzymając w swoich rękach koszulkę chłopaka, ale chyba o niej zapomniała, bo w tej chwili cała jej uwaga skupiona była na Rudej.
  - No chyba nie ja, Dru. Mówię o was. - Tym razem Karolinie nie udało się ukryć podnieconej miny.
  - Co? Jakich WAS?! - Zapytali Renata i Eryk razem, jak na komendę.
  W tym momencie chyba przypomnieli sobie, że praktycznie się przytulają i odskoczyli od siebie z zażenowanymi minami.
  - W sumie to ona ma rację. Mówiła o waszej dwójce. - Wtrącił swoje trzy grosze Dru.
  - Nooom. - Karolina potwierdziła skinieniem głowy.
  - Chyba ci się coś przywidziało. - Blondyn zaprzeczył ruchem głowy.
  - Nooo dosłownie mi się przywidziało. A wiesz co? - Tu Kara zawiesiła głos dla lepszego efektu. - Widziałam wasz ślub! - Obwieściła, ku radości Dru, który wiedział, że dziewczyna gra.
  W tym momencie Renata zakrztusiła się, Eryk patrzył z ogłupiałą miną w przestrzeń, a Dru turlał się na trawie ze śmiechu. Karolina dumna ze swojego żartu zamyśliła się na chwilę, przypomniał jej się sen, który miała i jej oczy zrobiły się okrągłe ze zdziwienia. Zajęta tymi myślami Karolina, nie zwracała już uwagi na pozostałą trójkę.
  - Jachuu! Karolina! Wracamy na ziemię! - Renata się wkurzyła na nią troszkę i machała jej ręką przed twarzą. - Zadałam ci pytanie ciemnoto!
  - Uh? Jakie?
  - Czy ty sobie czasem jaj z nas nie robiłaś z tym ślubem?
  - No jasne, że sobie jaja robiłam, nigdy zresztą nie... Zaraz zaraz, Dru jeszcze wam nie powiedział?
  - Powiedział, sprawdzam cię tylko, a przy okazji upewniam się czy mówił prawdę.

*

  - Dobra mniejsza o takie rzeczy, musimy ustalić jaką ja mam moc do cholery! - Renata już nieźle wkurzona popatrzyła na chłopaków z pogardą już niecierpliwiąc się, bo zaczęli opowiadać o Kodeksie.
  - Nie powiem ci tego i już. Nie próbuj mnie przekonać, bo ci to nic nie da. Jeżeli powiedziałem nie, to znaczy, że nie. - Eryk nadal nie dawał za wygraną. Karolina zorientowała się, że coś nie grało. Podczas tego czasu, gdy chłopaki byli przy dziewczynach cały czas udawali wyluzowanych, teraz wyraźnie dało się stwierdzić, iż są zdenerwowani i trochę wkurzeni.
  Zapadał już zmrok, słońce jeszcze dawało jasną łunę nad horyzontem, ale nie miało to długo trwać. Czwórka nastolatków kłóciła się o coś pod starym drzewem na polu. Było ono wyraźnie odcięte na tle sadu, który się za nim znajdował. Patrząc na grupkę, każdy przypadkowy widz powiedziałby, że są w podobnym wieku i coś nie poszło po ich myśli. Miałby właściwie rację, no prawie. Gdyby jednak wiedział, o co się kłócą, to raczej by zwiewał gdzie pieprz rośnie albo i dalej. Tak więc cztery postacie, otulone krwawoczerwonym zachodem słońca, stały wykłócając się o to kto ma jaką moc. Wszystko byłoby w porządku gdyby nie to, że dwójka z tego towarzystwa jest typowymi chamami. Erykowi wyrwało się coś o dziewczynach i no cóż, kuzynki się obraziły. Nie było łatwo je zdenerwować, ale z tego co powiedział blondyn wynikało to, że kobiety to tylko do kuchni. Karolina powiedziała coś na głos tonem, który świadczył, że było to bardzo brzydkie przekleństwo. Renata tylko patrzyła na nich z pogardą. Obie odwróciły się plecami do chłopaków i poszły w swoją stronę. Teraz patrzyli ponuro na oddalające się dwie dziewczyny.
  - Kurde. Mamy przejebane. Rada... I dziadek nas zabiją. - Powiedział Eryk zrezygnowanym tonem już po tym jak Renia i Kara zniknęły na pobliskim podwórku.
  - Mów co chcesz, ale ja się modlę, żeby nas od razu zabili, bo wiesz, znając ich można się spodziewać jeszcze tortur. - Mruknął zrezygnowany Dru. - Wujek Stefan ma jeszcze Żelazną Dziewicę w piwnicy.
  - Hmmm... Czekaj, czekaj. Czy my nie mamy na to przypadkiem miesiąca? Czemu mamy się poddawać po pierwszej próbie, skoro możemy próbować aż przez miesiąc? - Podsunął pomysł czarnowłosy chłopak.
  - Ufff, Bogu dzięki. Już zacząłem obmyślać testament. Chyba masz rację. Chcemy czy nie chcemy musimy je jakoś tam przetransportować. Czy raczej one chcą czy nie, a z tego co udało mi się zaobserwować, to nie będą chciały nas słuchać.
  - No to mamy zajęcie na najbliższy miesiąc.
  - Poprawka. Na dwa tygodnie, bo szukaliśmy ich tydzień. Jak nie poskutkują namowy, to je po prostu porwiemy.
  - Właśnie, dwa tygodnie. - Dru podrapał się po głowie i spojrzał w kierunku zachodu. - Przez najbliższy tydzień spróbujmy je namówić, jeśli to nie poskutkuje to w następnym tygodniu je porwiemy. - Zadecydował zrezygnowanym tonem.
  - Okay idę na to, ale ja biorę rudą. - Uśmiech typu "Rape time!" rozświetlił twarz Eryka. - Wydaje się mniej niebezpieczna i trochę bardziej zrównoważona od Renaty. Teraz pozostaje nam jeszcze modlenie się, aby nie zorientowały się, że mamy ich wszystkie księgi.
  - Swoją drogą ciekawe czy w ogóle pamiętają o nich. - Czarnowłosy zaśmiał się pod nosem. - No i musimy znaleźć nocleg. Tak w ogóle to ciekawe, czy są w okolicy jakieś fajne dziewczyny. - Zaczął zastanawiać się na głos.
  - Zobaczmy.

*

  Gdy dziewczyny wracały, Renata była zatopiona we własnych przemyśleniach. Nie wiedziała co zrobić, ani myśleć o tym czego się dowiedziała. Z jednej strony chciała udusić tych dwóch typków, bo kłamali jak z nut, z drugiej mogłaby zrobić co by tylko zechcieli, by powiedzieli im trochę prawdy. Dużo by dała aby to, o czym mówili było prawdą. "Eh... gdybym mogła mieć pewność, że mówili prawdę. Naprawdę tylko ta jedna rzecz." Wyjątkowo spokojnie zareagowała na żarty typu: kobieta do kuchni. Za to jej kuzynka miała o tym całkowicie inne zdanie. Jej myśli brzmiały mniej więcej tak: "Ku*wa, następnym razem normalnie ich zaj*bę jak ich spotkam. Nawciskać nam tyle kitu?! Co oni sobie wyobrażają, że co, że jesteśmy gorsze?! Ja im pokażę co znaczy mnie wkurzyć. Będą mieć przejebane jak Pinokio w krainie termitów! Nie daruję sobie, jeśli temu Erysiowi, czy jak mu tam, nie walnę. Po prostu ma taki krzywy ryj, że tego się po prostu nie da."

*

  Dręczone rozetkami i trawione złością dziewczyny poszły do domu ich babci, z którą mieszkała ich ciotka z mężem i dwójką dzieci, aby Renata mogła iść spać.
  -Wiesz co Renia? Weź się zapytaj cioci, czy możesz u mnie dzisiaj spać, będziemy mogły jeszcze pogadać. A i ja bym czuła się bezpieczniejsza, szczerze mówiąc. Nie wiadomo co tym debilom strzeli. - Widząc powątpiewającą minę Renaty dodała - Moją mamę się przekona, a ja serio wolałabym spać z tobą w jednym domu.
  - No dobra. - Skinieniem zgodziła się dziewczyna.
  Tak więc poszły do cioci, która o dziwo, się zgodziła. Po drodze do domu Karoliny, obie wymyślały zemsty na chłopakach. Jedna była okrutniejsza od drugiej. Jeszcze w międzyczasie, gdy już trochę ochłonęły, zorientowały się, że zostawiły Księgi z Erykiem i Dru. Miały wrażenie, że już nie zobaczą tych książek. W sumie same nie wiedziały skąd mają takie okropne myśli. Nie, tak naprawdę to wiedziały. To wrodzona, i zresztą dziedziczna, intuicja, aby nikomu nie ufać z drugiego rodu. Po prostu były tak zakodowane i nie dało się ich odkodować. Podsumowując: ta dwójka miała przejebane i to po całości. Oczywiście o tym doskonale wiedzieli.
  - No dobra, a teraz robimy dobrą minę do złej gry. Ja mówię, a ty milczysz ok? Wolałabym żeby mama nie wiedziała jakie miałyśmy "przygody". - Karolina miała już gotowy scenariusz w głowie.
  Renata odpowiedziała jej tylko skinięciem głowy i weszły do domu Rudej. Jej mama od razu się zgodziła, na to, żeby Renia u nich spała widząc, że dziewczyny są zmęczone i niezbyt chętne do rozmowy, a poza tym było już ciemno. Poszły do pokoju i usiadły na przeciw siebie na podłodze, wokół były pozapalane świeczki i pokój, przez pomarańczowy kolor ścian, wydawał się płonąć. Popatrzyły na siebie i nagle wykonały identyczny ruch dwoma rękami. Lekko zdziwione przyłożyły wnętrza swoich dłoni do siebie w taki sposób, że energia, której źródła nie znały, swobodnie przepływała między ich rozcapierzonymi palcami. Siedziały tak przez moment, połączone dłońmi.
  - Ja jebie nie mogę tak w spokoju usiedzieć. - Powiedziała Renata nieco zbyt głośno, podrywając się z miejsca.
  - Nie klnij rodzice moją cię usłyszeć. - Syknęła Karolina upominając kuzynkę, po czym dodała - Mnie też wkurzają te oczojebne ściany mojego pokoju.
  - Eee? Skąd ty...?
  - Słyszałam twoje myśli. - Widząc zdziwioną minę kuzynki wyjaśniła - Nie wiem jakim cudem, ale je usłyszałam. Przypuszczam, że to coś w rodzaju więzi. Wiesz co? Zaczynam przypuszczać, że te dwa debile mówili prawdę. Niezbyt mi się o podoba.
  Na tego typu rozmowach zleciał im cały wieczór. Rozważały wszelkie za i przeciw, jednak nie mogły dojść do jakiś konkretnych wniosków. Dru i Eryk mieli za to inną bardziej "produktywną" rozrywkę, właściwie rozrywki. Co było dosyć normalne, bo obaj byli osiemnastoletnimi chłopakami. No i nie byli aż tak brzydcy, więc na dyskotekach mieli dosyć duże powodzenie u dziewczynek z gimnazjum. Ich wiek wcale im nie przeszkadzał. Chyba wiecie o czym mówię.
  Następnego dnia rano Karolina i Renata zjadły śniadanie i poszły na wieś, aby trochę pochodzić i pogadać. Były w wyśmienitych humorach, bo się wyspały. Przekładało się to także na ich stosunek do ludzi, obie były nadzwyczaj spokojnie, miłe i kulturalne. W swoich rozmowach nie nawiązywały do wczorajszych wydarzeń. Chodziły i cieszyły się ze słonecznego lata, możliwości zrobienia tego co im się żywnie podoba i lodów, które kupiły w miejscowym sklepie. Sielanka wakacyjna w czystej postaci. Po beztroskim przedpołudniu poszły na obiad.
  Oczywiście po skończonym posiłku miały zamiar kontynuować nieproduktywne zajęcia. Zaczęły znowu chodzić po wsi bez jakiś wyższych celów i powoli zaczynało je to nudzić.
Ale co się stało tego popołudnia, dowiemy się dopiero w kolejnym rozdziale :]
To taka notka na ferie :P Nie wiem kiedy kolejna się ukaże. Zaglądajcie i czekajcie!

wtorek, 28 stycznia 2014

Rozdział 1

  No i poszły, niestety było to dość tragiczne w skutkach. Podpaliły parę szop i kurników, ale całe szczęście nie zrobiły sobie krzywdy. Co prawda przejechały kilka kotów, gdy Karolina wyczarowała lotodeski, ale większych szkód nie. Tak się bawiły, aż w którymś momencie Renata sprawiła, że Ruda zniknęła. Przez jedną straszną chwilę dziewczyna nie wiedziała co się stało i już zaczynała panikować. Rozglądała się energicznie.
  - Karolina! Karolina! Kurde dziadu, gdzie cię wcięło? - Rozszerzone źrenice dziewczyny zakryły jej prawie całe tęczówki.
  - Mnie wcięło? Samo? To przez ciebie, ale przyznam że to było epickie. - Z uśmiechem na twarzy Karolina spłynęła delikatnie na ziemię.
   Spłynęła, ponieważ wysadziło ją w powietrze. Delikatnie przebierając nogami w powietrzu jakby schodziła po niewidzialnych schodach pokonała dzielące je dwa metry. Stopniowo, jak zbliżała się do ziemi jej mina się zmieniała. W momencie dotknięcia przez nią ziemi, jej szare oczy mogłyby zabijać. Spojrzenie godne bazyliszka godziło w Renatę, twarz dziewczyny wyrażała niemą furię, bo uświadomiła sobie, co się właśnie stało.
  - Karolina! Jejku ale się przestraszyłam! Co się właściwie stało? -  Okrągłe oczy i ręka przy piersi świadczyła o autentycznym strachu.
  - Ty się mnie pytasz co się stało?! Przecież to ty wypowiedziałaś zaklęcie!
  - Wiem i nie drzyj się na mnie, bo nie wiedziałam do czego ono służy.
  - Właśnie dlatego nie chciałam, żebyś się dotykała tych Czarnych Ksiąg. - Karolina ze złowrogą miną zaczęła ochrzaniać Renatę o jej bezmyślność i nieodpowiedzialność. Ta jednak, widząc, że jej kuzynce już nic nie grozi, wyraźnie ją zlała.
  - No dobra, dobra, nie czepiaj się już nie będę bla bla bla. - Zblazowanym tonem odpowiedziała Renata na wywody Karoliny.
  Po paru minutach obie miały dość kłótni i zaczęły omawiać zaklęcia, które wykorzystały tego popołudnia. Zbliżał się wieczór. Dziewczyny zmierzały na pole, gdzie miały zamiar obejrzeć zachód słońca, który zapowiadał się pięknie. Niebo już powoli nabierało różowo-złotych blasków.
  - Moim zdaniem najlepsze było Inclusit hahaha! - Karolina wyśmiewała się z Renaty, która rzuciła sama na siebie zaklęcie powodujące zanik właściwości strun głosowych. To znaczy, że ofiara była niema przez jakiś czas.
  - Oj tam, ja przynajmniej nie dostałam ciastem od klauna. Maccus było najlepsze! - Odgryzała się Renata, wspominając o nieudanym zaklęciu, które miało przywoływać zemstę, coś jak Voodoo, ale niestety Karolina coś przestawiła w wymowie i zaatakował ją dziwny klaun z ciastem.
  W pewnym momencie Renata zauważyła wpatrujące się nią ślepia z krzaków, obok których siedziały. Ze strachu i zaskoczenia, aż wrzasnęła, co się rzadko zdarza, więc Karolina od razu zauważyła, że dzieje się coś złego. Szybko podniosła się z ziemi i zaczęła wypatrywać niebezpieczeństwa. Automatycznie zacisnęła pięści i trzymała gardę.
  - Wstawaj i się przygotuj. - Cichutko mruknęła do Renaty.
  Było jasne, że coś nie grało, więc dziewczyna także szybko się podniosła i stanęła w podobnej pozycji, patrząc z lekkim strachem i zaskoczeniem w oczach to na Karolinę, to przed siebie. Stanęły do siebie plecami. Scena była jak z horroru. Najgorsze było to, że nie wiedziały co na nie czeka. W momencie, gdy oczy znikły odezwał się wredny głos.
  - Hahaha no nie mogę, tego jeszcze nie było! Spójrz tylko na nie Dru... mają takie przestraszone oczka! Hahaha! - Głos zdawał się dochodzić z każdej strony. Było jasne że się z nich naigrywał.
  - Daj sobie spokój Eryk, przecież one nie są doświadczone nie ma się co tym kierować. - Odezwała się druga osoba, której też nie było widać. Tak samo jak w przypadku poprzednika trudno było zlokalizować źródło dźwięku, jednak ten głos był zdecydowanie przyjemniejszy.
  Dziewczyny przysłuchiwały się tym słowom z dosyć zszokowanymi minami. Lecz głosy nie przestawały z nich kpić. W pewnej chwili podczas tej gadaniny Renata wpadła na pewien pomysł, przez to, że chłopaki wyraźnie przestali się interesować tym co robiły, a zdecydowanie bardziej zwracali uwagę na ich szczegóły anatomiczne. Gdy Karolinę szlag już trafiał, ona powoli otworzyła księgę, która była najbliżej i rzuciła pierwsze lepsze zaklęcie w stronę głosów.
  - Chijaaaaaa! Renata mózg ci odjęło?! Rzucać zaklęcie , którego nie znasz na.. Hę? Co się dzieje? - Ruda zdziwiona zamilkła i zaczęła się pokładać ze śmiechu.
  Widok, który ukazał się kuzynkom miał na długo zapaść w ich pamięć. W powietrzu wisiało dwóch chłopaków przebranych za różowe, puszyste króliczki. Lewitowali, ale najwyraźniej nie mieli nad tym władzy. Zaczęli się miotać. Blondyn z długimi kręconymi włosami patrzył na śmiejące się kuzynki lodowatym spojrzeniem. Jego kolega z kolei, nie przejmował się czymś takim, jak na przykład, kultura osobista.
  - Ty idiotko dlaczego to zrobiłaś?! Czy wiesz kim my jesteśmy?! Nawet nie wiesz z kim zadarłaś! - Właściciel milszego głosu zdenerwował się, bo wiszenie w stroju różowego królika było dla niego bardzo upokarzające .
  - To prawda, nie wiem, ponieważ się nie przedstawiliście. A skoro tego nie zrobiliście, to teraz trzeba was kultury uczyć. - Zripostowała Renata, gdy już była w stanie coś z siebie wykrztusić.
  - Nie no, jak cię dorwę w swoje ręce, to nie jestem pewien, czy przeżyjesz! - Zaczął grozić Renacie czarnowłosy, a zarazem ten przystojniejszy z milszym głosem.
  - Najpierw musisz pokonać mnie, potem dostaniesz ją. Choć może nie będziesz miał takiej możliwości. - Odgryzła się nie Renata, a Karolina z typowym dla niej złowrogim błyskiem oku.
  - Nonono ktoś tu ma charakterek. - Z szelmowskim uśmiechem odezwał blondyn. Mogłoby się zdawać, że już mu nie przeszkadza sytuacja, w jakiej się znalazł.
  - Jak ja zacznę pokazywać mój charakterek, to nie radzę być w pobliżu. A szczególnie tobie.
  - Kara błagam! Morda w kubeł. - Renia uspokoiła kuzynkę, widząc, że zaklęcie przestaje działać powoli.
  - Oj tam, oj tam. Dobra już będę cicho nie czepiaj się. - Odpowiedziała przewracając oczami.
  - Ehh... Ok. No to powiedzcie mi z łaski swojej jak się tu dostaliście, kim  i dlaczego tu jesteście? - Renata zaczęła wypytywać dwóch "przestępców" tonem godnym wojskowego na służbie. Wsparła ręce o biodra, co było znakiem, że nie ma zamiaru szybko im odpuścić,
  - Powiemy ci pod warunkiem, że nas w końcu opuścisz i rozbierzesz z tych głupawych strojów. - zaczął stawiać swoje warunki brunet.
  - Czy to szantaż? To jest karalne! - Zaczęła się droczyć, aby zyskać na czasie. - No dobra powiem wam coś, ale pamiętajcie, to tajemnica. Nie mam bladego pojęcia jak z was to ściągnąć.
  - Co?! Żartujesz sobie z nas?! Jak to nie masz pojęcia jak z nas ściągnąć to gówno?! - Zaczęli się wydzierać jeden przez drugiego i wykonywać bliżej nieokreślone gesty. Najwyraźniej ta wiadomość nimi wstrząsnęła. Na ich twarzach było widać przerażenie i zdenerwowanie.
  - Mordy w kubeł nędzne pomioty. - Zimne słowa zamknęły usta chłopakom. - Mimo że nie mamy bladego pojęcia jak was sprowadzić na ziemię, to nie powód do zmartwień. Po jakimś czasie, wedł... - Zaczęła swój wywód Karolina, niestety nie było dane jej skończyć, ponieważ chłopaki spadli w pół jej słowa.
  - Auu.. Wiesz, mogłaś nas ostrzec... Zaraz... Czemu jesteśmy w samych gaciach?!
  Ich strój świadczył o niedopracowaniu zaklęcia, którego użyła Renata. Nagość chłopaków to efekt uboczny, ponieważ szatynka nie uprawiała wcześniej magii. Mimo to gdyby nie miała talentu przekazywanego w genach, nie byłaby w stanie użyć tego rodzaju zaklęcia. Była to transmutacja, więc bardzo zaawansowany dział, ludzie bez genu musieli bardzo długo i intensywnie ćwiczyć, aby im się to udało.
  - No chyba nie sądzisz, że zrobiłam to specjalnie. Własnie miałam mówić, że najprawdopodobniej zaraz sami spadniecie. Nie chciałam was rozebrać, tylko boleśnie sprowadzić na ziemię. - Z wrodzoną wredotą Karolina zaczęła dogryzać loczkowi i czarnemu.
  - Igrasz z ogniem mała. - Eryk chłopak, który miał kręcone blond włosy, odezwał się z groźbą w głosie
  - Tsaaa... Ty nawet nie wiesz, z czym ja igrałam, ogień to pestka. - Odpowiedziała Karolina pięknym za nadobne, patrząc na niego, jakby chciała go rozwalić samym wzrokiem. Widać było, że zalazł jej za skórę.
  Słońce powoli chowało się za horyzontem. Karolina z Renatą stały w bezpiecznej odległości od chłopaków, a Księgi Zaklęć leżały na ławce za nimi. Eryk i Dru, oświetlani z przodu promieniami zachodzącego słońca, wydawali się być skąpani jakby w złocistej poświacie. Wyglądali jakoś dziwnie eterycznie, mimo że leżeli na ziemi w samych bokserkach. Teraz wzrok był skupiony na dziewczynie, która pojawiła się nagle znikąd.
  - Ugh! Przestańcie już! Nie macie czego robić tylko będziecie się kłócić?! - Ten krzyk sprawił, że Renata aż się wzdrygnęła, Karolina nie wiedziała co się dzieje, Dru aż sobie usiadł z wrażenia, a Eryk nie zareagował wcale, co było dosyć dziwne.
  - No czego się tak lampicie? W życiu człowieka nie widzieliście? - Zaczęła się droczyć nowo przybyła dziewczyna, ponieważ mieli dosyć dziwne miny.
  - Hmmm... Wszystko byłoby ok gdyby nie to, że jesteś... Eee... Oryginalnie ekhm... Ubrana. - Wymamrotała Karolina jąkając się nieco.
  - Co? Oh, no tak to jest dziwne... Nawet bardzo, przecież nigdy nie chodziłam w czymś takim. - Dziewczyna zaakcentowała mocno ostatnie słowo.
  Patrząc to na siebie to na innych, zmieniła ubranie za pomocą pstryknięcia palcami. No cóż, tak to już bywa, że każda przeciętna dziewczyna umie pstryknięciem zmienić ciuchy. Nie no, co ja chrzanię? ŻADNA normalna dziewczyna tak nie umie, a co dopiero taka jak ona.
  W tym momencie Karolina, obudzona krzykiem, zerwała się z łóżka. Jak się okazało wrzaskiem mamy, która chciała ją obudzić.
  - O w mordę. - Przejechała ręką po twarzy. - Znowu te dziwne sny, to już sobie spokojnie pospać nie można. - Zwlekła się z łóżka i powędrowała na dół, do łazienki.
  ,,Hmm... ja na prawdę muszę mieć straaaasznie zjebaną psychę. Biorąc pod uwagę to, że śnię o chłopakach przebranych za króliki, a potem ubranych w bokserki to mogę stwierdzić nawet bez konsultacji z lekarzem, że powinnam się leczyć. Jeszcze ta magia.W towarzystwie takich myśli Karolina zeszła do kuchni,  gdzie ku swojemu zdziwieniu zauważyła Renatę, która siedziała przy stole w kuchni.
  - Siemanko. - Przywitała się z kuzynką, nalewając mleka do szklanki. - Co ty tu robisz o tak wczesnej porze?
  - Wczesnej?! Jaja sobie ze mnie robisz? Jest jedenasta. - Ostatnie słowo wysyczała przez zęby.
  - Hę? Co? Już jede-e-enasta? - Nie zdołała stłumić ziewnięcia, co jeszcze bardziej podkurzyło Renatę.
  - Tak własnie, jedenasta. - Znowu podkreśliła godzinę strasznie wkurzonym głosem. - Miałaś przyjść o dziewiątej! - Kontynuowała wrzeszcząc.
  - Renata, wyłącz do cholery Caps Lock'a, bo ci jebnę. - Odpowiedziała Karolina, jeszcze spokojnym głosem. - Poza tym to twoja wina, że dzisiaj zaspałam przecież to ty kazałaś mi siedzieć do pierwszej w nocy nad świeczkami przy lustrze i w dodatku jeszcze musiałam powtarzać "Krwawa Mery" co było już niezłym przegięciem. O właśnie, a propos tej Mery, kazała cię pozdrowić.
  Osłupienie i przerażenie jakie objawiło się właśnie na twarzy Renaty mógł zauważyć każdy, nawet niewidomy. Patrzyła się na kuzynkę, jakby ta właśnie dała jej w twarz.
  - Ech, na dodatek mama przyszła, kazała mi się zamknąć i iść spać, bo krzyczałam. - Kontynuowała Ruda, a mina Renaty pozostawała niezmienna.
  - J- j- jak to?! Ty rozmawiałaś z Krwawą Mery?! - Z wrażenia aż się zająknęła.
  - A tak to. Jak nie wierzysz to możesz jej dzisiaj zapytać. Oczywiście, o ile nie boisz się jej wezwać. Wydawała się trochę wkurzona, chyba niezbyt lubi jak jakieś nadpobudliwe dzieci ją wzywają. - Karolina mimo wszystko mówiła prawdę, cholernie i nieprawdopodobnie zaskakującą, ale jednak prawdę.
  Podczas gdy Renata nie mogła uwierzyć w te opowieści, jakimi raczyła ją kuzynka, tamta zrobiła sobie śniadanie i je zjadła. Ubrała się, ogarnęła twarz i włosy i wychodziły.
  - Mamo! Wychodzę! Nie wiem kiedy wrócę! Będę u Pająków*. - Poinformowała krzykiem rodzicielkę stojąc w drzwiach.
  - Dobra tylko się nie zgub i uważaj! - Także krzykiem, ponieważ była na piętrze, odpowiedziała mama Karoliny.
  - Ok nie zgubię się!
  Po jakimś czasie Renata i Karolina znalazły się na polach. Zupełnie jak w śnie który miała Ruda...


*Pająk to nazwisko, jest to rodzina Karoliny.

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Prolog

 Dawno temu była księżniczka o imieniu... Nie no gościu co to za gówniany tekst co ty sobie myślisz? Ja mam pisać o takich głupotach chyba cię Bóg opuścił! Nie w tym życiu gościu! Jak chcesz zgrywać takiego macho to sobie kup wosk do nóg i je sobie wydepiluj!... Co?...Hę?... TAK MAM COŚ DO TWOJEJ MATKI TY ŚMIERDZĄCY MAMINSYNKU!
   No dobra jak już pozbyłam się tego idioty mogę zacząć pisać historię, która miała być tu pierwotnie, ale mi coś wypadło więc... no ale do rzeczy! Słuchajcie uważnie bo nie będę powtarzała dwa razy. A to było tak...

  - Renata ruszże się do cholery!!! - Karolina krzyczała na kuzynkę, bo tamta opieszale się szykowała.
  - No już już nie pieklij się tak Karolina. Ta sprawa może i tak poczekać.
  - Co? Jak to może poczekać? Mówiłaś, że to jest niezwłoczne!
  - Eee, no tak niezwłoczne dla klienta i... - Dziewczyna zaczęła się jąkać.
  - Co ty sobie wyobrażasz? Jak możesz mówić coś takiego!? Przecież nie mamy prawa zostawiać prac na ostatnią chwilę!
  Tfuu... źle, nie ten moment, nie w tym miejscu, źle zaczęłam, przepraszam, to się zaczyna tak, a mianowicie...
  Pewna brunetka stała obok farbowanej rudej i rozmawiały dość głośno o mandze, anime i innych rzeczach Japońskiej produkcji. Gdy nagle wpadł ON i wszystko zmieniło się w horror...
  ...Gdy na niego patrzyła do jej oczu napływały łzy. Nie mogła go tak zostawić. Po prostu nie i koniec.
   - Zostaw mnie i ratuj siebie nie zasługuję na to żebyś przeze mnie zginęła. Uciekaj... - Wyszeptał z trudem Mateusz.
   - Karolina! Karolina dupotrójco!! - Wrzeszczał ktoś koło rudej. - No obudź się wreszcie!!!
   - Wyłącz CapsLocka Renata! - Krzyknęła w odwecie do kuzynki.
   - Hę...? Nie chciałaś się obudzić, więc trochę ci pomogłam - Z uśmiechem powiedziała Renata.
   - Grrr... - Karolina łypała na dziewczynę spojrzeniem godnym bazyliszka. Wstała z niewygodnego fotela i poszła się umyć, a zarazem przebrać w ekskluzywnej łazience. Podczas gdy Karoliny nie było, Renata zmieniła wygodne ciuszki na strój do walki i zaczęła trening karate i tai-chi.
   - Hej! Mogłaś na mnie poczekać - Powiedziała Karolina i z lekkim wyrzutem spojrzała na Renatę.
   - Ehh... Dobra, nie narzekaj.
   - No okay, mamy jakieś zadania?
   - Nie wiem sprawdź jak chcesz się tego dowiedzieć.
   - Jezu Renia jesteś wkurzająca.
   - No wiem - Uśmiech jaki wykwitł na ustach brunetki mógł oznaczać tylko jedno, to znaczy "Jestem leniwa i wredna ale dobrze mi z tym".
   Trochę minęło zanim dziewczyny ustaliły, że mają dzisiaj wolne i dopiero jutro idą na akcję. Biorąc pod uwagę, że pokłóciły się w czasie tej rozmowy trzy razy, to naprawdę dużo zrobiły.
   - Jej jak mam się ubrać!? - Zrozpaczony krzyk wyrwał się z gardła Karoliny. - Już dawno nie byłam w Prawdziwym Świecie, nie wiem co się tam dzieje.
   - Boże weź mnie nie denerwuj, jesteś straszna!
   - No wiem, ale to dziedziczne, więc nic nie poradzisz. A teraz mi pomóż, bo w końcu nie pójdę na tą imprezę!
   - Ok to co masz w szafie?

  Dwie godziny później Renata i Karolina były gotowe. Ale zostawmy je na chwilę, chcę Wam opowiedzieć jakim cudem jest Prawdziwy Świat i jak to się stało, że te dwie, Bogu winne dziewczyny o nim wiedzą.
  Najpierw była pustka... nicość... nie było kompletnie nic. Tylko Bóg stwórca. Przynajmniej tak twierdzi Biblia. Nie kwestionuję tego. Mam zamiar pisać o tym co się stało później, naprawdę później bo w 1801 r. Powstała wtedy pewna sekta, nikt oprócz członków nie wiedział kto się w niej znajduje i czym się oni zajmują. Nikt nigdy nie widział żadnego z nich. Ta tajna instytucja zajmowała się ratowaniem świata, nawet jeśli mi nie wierzycie, to trudno. Ratowali go wiele razy ze szponów Pradawnego Zła.  Dzieci członków z 1801 r. nic nie wiedziały. Dopiero wnuki założycieli i członków dziedziczyły moc. Tak było przez pokolenia. Pewne rody wykruszyły się. Po pewnym czasie zostały tylko dwie najważniejsze, założycielskie rodziny. Z jednego z nich dziedziczkami mogły być tylko dziewczęta, a z drugiego chłopcy. Co drugie pokolenie dziedziczyło geny przodków, co drugie pokolenie starzało się w spokoju i ciszy nie wiedząc o niczym. Osoby, które wiedziały o Prawdziwym Świecie nie mogły powiedzieć nic osobom postronnym dzięki wiecznemu zaklęciu, które miało zasadę, że jeśli komuś się o tym powie to osoba, która to wyjawiła, a także osoba która się tego dowiedziała umierały. Tak więc dane o sekcie zostały tylko w wybranych rodach.
   Jednym z dwóch wybranych rodów była rodzina Pająk. Nikt nie wiedział o dziedzictwie oprócz, tak zwanej, starszyzny czyli dziadków, gwoli ścisłości była to babcia. Był to ród, gdzie tylko dziewczęta mają wyjątkowe geny. W pokoleniu najmłodszym trafiło na Renatę i Karolinę. Tylko one dwie dowiedziały się o przeszłości rodziny. Nie wiadomo im nic o drugim rodzie, tylko tyle, że jest.
  Wracając do historii, którą miałam pisać, pewnego dnia, gdy dziewczyny spacerowały po polach, naszła je chęć wejścia na strych w domu ich babci. Wchodząc po schodach przekomarzały się, jak to na nie przystało. Będąc już na górze, zaczęły myszkować po starych rupieciach, jakie były na strychu. Wszędzie zalegał kurz, w okienkach były pajęczyny i martwe muchy (ble). Na poddaszu było bardzo gorąco, ale i słonecznie, więc kuzynki nie potrzebowały latarek. W pewnym momencie z gardła Karoliny wydarł się krzyk podniecenia.
  - Wow! Renia chodź tu szybko!
  - No czego chcesz? Znowu znalazłaś jakieś przepisy na żarcie i się podniecasz?
  - Nie tym razem to nie przepisy tylko... ach chodź tu i sama zobacz!
  - Jezu nie chce mi się. - Renata przeciągając głoski powoli ruszyła w stronę swojej kuzynki.
  - Chodź i nie jojcz!
  Renata podeszła do niej i zajrzała jej przez ramię. Na kolanach rudej leżały stare, zakurzone tomiszcza, które wyglądały jak sprzed II Wojny Światowej. Po otwarciu widniał nagłówek pisany ręcznie. Cała księga wypełniona była dziwnymi słowami z definicjami do nich. Regułki o dziwo napisane były po polsku, a koło wyrazów była ich wymowa fonetyczna.
  - O ja cię kręcę przecież to są księgi z zaklęciami! - Wyrwało się Renacie.
  - Dokładnie! Idziemy je wypróbować?