No i poszły, niestety było to dość tragiczne w skutkach. Podpaliły parę szop i kurników, ale całe szczęście nie zrobiły sobie krzywdy. Co prawda przejechały kilka kotów, gdy Karolina wyczarowała lotodeski, ale większych szkód nie. Tak się bawiły, aż w którymś momencie Renata sprawiła, że Ruda zniknęła. Przez jedną straszną chwilę dziewczyna nie wiedziała co się stało i już zaczynała panikować. Rozglądała się energicznie.
- Karolina! Karolina! Kurde dziadu, gdzie cię wcięło? - Rozszerzone źrenice dziewczyny zakryły jej prawie całe tęczówki.
- Mnie wcięło? Samo? To przez ciebie, ale przyznam że to było epickie. - Z uśmiechem na twarzy Karolina spłynęła delikatnie na ziemię.
Spłynęła, ponieważ wysadziło ją w powietrze. Delikatnie przebierając nogami w powietrzu jakby schodziła po niewidzialnych schodach pokonała dzielące je dwa metry. Stopniowo, jak zbliżała się do ziemi jej mina się zmieniała. W momencie dotknięcia przez nią ziemi, jej szare oczy mogłyby zabijać. Spojrzenie godne bazyliszka godziło w Renatę, twarz dziewczyny wyrażała niemą furię, bo uświadomiła sobie, co się właśnie stało.
- Karolina! Jejku ale się przestraszyłam! Co się właściwie stało? - Okrągłe oczy i ręka przy piersi świadczyła o autentycznym strachu.
- Ty się mnie pytasz co się stało?! Przecież to ty wypowiedziałaś zaklęcie!
- Wiem i nie drzyj się na mnie, bo nie wiedziałam do czego ono służy.
- Właśnie dlatego nie chciałam, żebyś się dotykała tych Czarnych Ksiąg. - Karolina ze złowrogą miną zaczęła ochrzaniać Renatę o jej bezmyślność i nieodpowiedzialność. Ta jednak, widząc, że jej kuzynce już nic nie grozi, wyraźnie ją zlała.
- No dobra, dobra, nie czepiaj się już nie będę bla bla bla. - Zblazowanym tonem odpowiedziała Renata na wywody Karoliny.
Po paru minutach obie miały dość kłótni i zaczęły omawiać zaklęcia, które wykorzystały tego popołudnia. Zbliżał się wieczór. Dziewczyny zmierzały na pole, gdzie miały zamiar obejrzeć zachód słońca, który zapowiadał się pięknie. Niebo już powoli nabierało różowo-złotych blasków.
- Moim zdaniem najlepsze było Inclusit hahaha! - Karolina wyśmiewała się z Renaty, która rzuciła sama na siebie zaklęcie powodujące zanik właściwości strun głosowych. To znaczy, że ofiara była niema przez jakiś czas.
- Oj tam, ja przynajmniej nie dostałam ciastem od klauna. Maccus było najlepsze! - Odgryzała się Renata, wspominając o nieudanym zaklęciu, które miało przywoływać zemstę, coś jak Voodoo, ale niestety Karolina coś przestawiła w wymowie i zaatakował ją dziwny klaun z ciastem.
W pewnym momencie Renata zauważyła wpatrujące się nią ślepia z krzaków, obok których siedziały. Ze strachu i zaskoczenia, aż wrzasnęła, co się rzadko zdarza, więc Karolina od razu zauważyła, że dzieje się coś złego. Szybko podniosła się z ziemi i zaczęła wypatrywać niebezpieczeństwa. Automatycznie zacisnęła pięści i trzymała gardę.
- Wstawaj i się przygotuj. - Cichutko mruknęła do Renaty.
Było jasne, że coś nie grało, więc dziewczyna także szybko się podniosła i stanęła w podobnej pozycji, patrząc z lekkim strachem i zaskoczeniem w oczach to na Karolinę, to przed siebie. Stanęły do siebie plecami. Scena była jak z horroru. Najgorsze było to, że nie wiedziały co na nie czeka. W momencie, gdy oczy znikły odezwał się wredny głos.
- Hahaha no nie mogę, tego jeszcze nie było! Spójrz tylko na nie Dru... mają takie przestraszone oczka! Hahaha! - Głos zdawał się dochodzić z każdej strony. Było jasne że się z nich naigrywał.
- Daj sobie spokój Eryk, przecież one nie są doświadczone nie ma się co tym kierować. - Odezwała się druga osoba, której też nie było widać. Tak samo jak w przypadku poprzednika trudno było zlokalizować źródło dźwięku, jednak ten głos był zdecydowanie przyjemniejszy.
Dziewczyny przysłuchiwały się tym słowom z dosyć zszokowanymi minami. Lecz głosy nie przestawały z nich kpić. W pewnej chwili podczas tej gadaniny Renata wpadła na pewien pomysł, przez to, że chłopaki wyraźnie przestali się interesować tym co robiły, a zdecydowanie bardziej zwracali uwagę na ich szczegóły anatomiczne. Gdy Karolinę szlag już trafiał, ona powoli otworzyła księgę, która była najbliżej i rzuciła pierwsze lepsze zaklęcie w stronę głosów.
- Chijaaaaaa! Renata mózg ci odjęło?! Rzucać zaklęcie , którego nie znasz na.. Hę? Co się dzieje? - Ruda zdziwiona zamilkła i zaczęła się pokładać ze śmiechu.
Widok, który ukazał się kuzynkom miał na długo zapaść w ich pamięć. W powietrzu wisiało dwóch chłopaków przebranych za różowe, puszyste króliczki. Lewitowali, ale najwyraźniej nie mieli nad tym władzy. Zaczęli się miotać. Blondyn z długimi kręconymi włosami patrzył na śmiejące się kuzynki lodowatym spojrzeniem. Jego kolega z kolei, nie przejmował się czymś takim, jak na przykład, kultura osobista.
- Ty idiotko dlaczego to zrobiłaś?! Czy wiesz kim my jesteśmy?! Nawet nie wiesz z kim zadarłaś! - Właściciel milszego głosu zdenerwował się, bo wiszenie w stroju różowego królika było dla niego bardzo upokarzające .
- To prawda, nie wiem, ponieważ się nie przedstawiliście. A skoro tego nie zrobiliście, to teraz trzeba was kultury uczyć. - Zripostowała Renata, gdy już była w stanie coś z siebie wykrztusić.
- Nie no, jak cię dorwę w swoje ręce, to nie jestem pewien, czy przeżyjesz! - Zaczął grozić Renacie czarnowłosy, a zarazem ten przystojniejszy z milszym głosem.
- Najpierw musisz pokonać mnie, potem dostaniesz ją. Choć może nie będziesz miał takiej możliwości. - Odgryzła się nie Renata, a Karolina z typowym dla niej złowrogim błyskiem oku.
- Nonono ktoś tu ma charakterek. - Z szelmowskim uśmiechem odezwał blondyn. Mogłoby się zdawać, że już mu nie przeszkadza sytuacja, w jakiej się znalazł.
- Jak ja zacznę pokazywać mój charakterek, to nie radzę być w pobliżu. A szczególnie tobie.
- Kara błagam! Morda w kubeł. - Renia uspokoiła kuzynkę, widząc, że zaklęcie przestaje działać powoli.
- Oj tam, oj tam. Dobra już będę cicho nie czepiaj się. - Odpowiedziała przewracając oczami.
- Ehh... Ok. No to powiedzcie mi z łaski swojej jak się tu dostaliście, kim i dlaczego tu jesteście? - Renata zaczęła wypytywać dwóch "przestępców" tonem godnym wojskowego na służbie. Wsparła ręce o biodra, co było znakiem, że nie ma zamiaru szybko im odpuścić,
- Powiemy ci pod warunkiem, że nas w końcu opuścisz i rozbierzesz z tych głupawych strojów. - zaczął stawiać swoje warunki brunet.
- Czy to szantaż? To jest karalne! - Zaczęła się droczyć, aby zyskać na czasie. - No dobra powiem wam coś, ale pamiętajcie, to tajemnica. Nie mam bladego pojęcia jak z was to ściągnąć.
- Co?! Żartujesz sobie z nas?! Jak to nie masz pojęcia jak z nas ściągnąć to gówno?! - Zaczęli się wydzierać jeden przez drugiego i wykonywać bliżej nieokreślone gesty. Najwyraźniej ta wiadomość nimi wstrząsnęła. Na ich twarzach było widać przerażenie i zdenerwowanie.
- Mordy w kubeł nędzne pomioty. - Zimne słowa zamknęły usta chłopakom. - Mimo że nie mamy bladego pojęcia jak was sprowadzić na ziemię, to nie powód do zmartwień. Po jakimś czasie, wedł... - Zaczęła swój wywód Karolina, niestety nie było dane jej skończyć, ponieważ chłopaki spadli w pół jej słowa.
- Auu.. Wiesz, mogłaś nas ostrzec... Zaraz... Czemu jesteśmy w samych gaciach?!
Ich strój świadczył o niedopracowaniu zaklęcia, którego użyła Renata. Nagość chłopaków to efekt uboczny, ponieważ szatynka nie uprawiała wcześniej magii. Mimo to gdyby nie miała talentu przekazywanego w genach, nie byłaby w stanie użyć tego rodzaju zaklęcia. Była to transmutacja, więc bardzo zaawansowany dział, ludzie bez genu musieli bardzo długo i intensywnie ćwiczyć, aby im się to udało.
- No chyba nie sądzisz, że zrobiłam to specjalnie. Własnie miałam mówić, że najprawdopodobniej zaraz sami spadniecie. Nie chciałam was rozebrać, tylko boleśnie sprowadzić na ziemię. - Z wrodzoną wredotą Karolina zaczęła dogryzać loczkowi i czarnemu.
- Igrasz z ogniem mała. - Eryk chłopak, który miał kręcone blond włosy, odezwał się z groźbą w głosie
- Tsaaa... Ty nawet nie wiesz, z czym ja igrałam, ogień to pestka. - Odpowiedziała Karolina pięknym za nadobne, patrząc na niego, jakby chciała go rozwalić samym wzrokiem. Widać było, że zalazł jej za skórę.
Słońce powoli chowało się za horyzontem. Karolina z Renatą stały w bezpiecznej odległości od chłopaków, a Księgi Zaklęć leżały na ławce za nimi. Eryk i Dru, oświetlani z przodu promieniami zachodzącego słońca, wydawali się być skąpani jakby w złocistej poświacie. Wyglądali jakoś dziwnie eterycznie, mimo że leżeli na ziemi w samych bokserkach. Teraz wzrok był skupiony na dziewczynie, która pojawiła się nagle znikąd.
- Ugh! Przestańcie już! Nie macie czego robić tylko będziecie się kłócić?! - Ten krzyk sprawił, że Renata aż się wzdrygnęła, Karolina nie wiedziała co się dzieje, Dru aż sobie usiadł z wrażenia, a Eryk nie zareagował wcale, co było dosyć dziwne.
- No czego się tak lampicie? W życiu człowieka nie widzieliście? - Zaczęła się droczyć nowo przybyła dziewczyna, ponieważ mieli dosyć dziwne miny.
- Hmmm... Wszystko byłoby ok gdyby nie to, że jesteś... Eee... Oryginalnie ekhm... Ubrana. - Wymamrotała Karolina jąkając się nieco.
- Co? Oh, no tak to jest dziwne... Nawet bardzo, przecież nigdy nie chodziłam w czymś takim. - Dziewczyna zaakcentowała mocno ostatnie słowo.
Patrząc to na siebie to na innych, zmieniła ubranie za pomocą pstryknięcia palcami. No cóż, tak to już bywa, że każda przeciętna dziewczyna umie pstryknięciem zmienić ciuchy. Nie no, co ja chrzanię? ŻADNA normalna dziewczyna tak nie umie, a co dopiero taka jak ona.
W tym momencie Karolina, obudzona krzykiem, zerwała się z łóżka. Jak się okazało wrzaskiem mamy, która chciała ją obudzić.
- O w mordę. - Przejechała ręką po twarzy. - Znowu te dziwne sny, to już sobie spokojnie pospać nie można. - Zwlekła się z łóżka i powędrowała na dół, do łazienki.
,,Hmm... ja na prawdę muszę mieć straaaasznie zjebaną psychę. Biorąc pod uwagę to, że śnię o chłopakach przebranych za króliki, a potem ubranych w bokserki to mogę stwierdzić nawet bez konsultacji z lekarzem, że powinnam się leczyć. Jeszcze ta magia.W towarzystwie takich myśli Karolina zeszła do kuchni, gdzie ku swojemu zdziwieniu zauważyła Renatę, która siedziała przy stole w kuchni.
- Siemanko. - Przywitała się z kuzynką, nalewając mleka do szklanki. - Co ty tu robisz o tak wczesnej porze?
- Wczesnej?! Jaja sobie ze mnie robisz? Jest jedenasta. - Ostatnie słowo wysyczała przez zęby.
- Hę? Co? Już jede-e-enasta? - Nie zdołała stłumić ziewnięcia, co jeszcze bardziej podkurzyło Renatę.
- Tak własnie, jedenasta. - Znowu podkreśliła godzinę strasznie wkurzonym głosem. - Miałaś przyjść o dziewiątej! - Kontynuowała wrzeszcząc.
- Renata, wyłącz do cholery Caps Lock'a, bo ci jebnę. - Odpowiedziała Karolina, jeszcze spokojnym głosem. - Poza tym to twoja wina, że dzisiaj zaspałam przecież to ty kazałaś mi siedzieć do pierwszej w nocy nad świeczkami przy lustrze i w dodatku jeszcze musiałam powtarzać "Krwawa Mery" co było już niezłym przegięciem. O właśnie, a propos tej Mery, kazała cię pozdrowić.
Osłupienie i przerażenie jakie objawiło się właśnie na twarzy Renaty mógł zauważyć każdy, nawet niewidomy. Patrzyła się na kuzynkę, jakby ta właśnie dała jej w twarz.
- Ech, na dodatek mama przyszła, kazała mi się zamknąć i iść spać, bo krzyczałam. - Kontynuowała Ruda, a mina Renaty pozostawała niezmienna.
- J- j- jak to?! Ty rozmawiałaś z Krwawą Mery?! - Z wrażenia aż się zająknęła.
- A tak to. Jak nie wierzysz to możesz jej dzisiaj zapytać. Oczywiście, o ile nie boisz się jej wezwać. Wydawała się trochę wkurzona, chyba niezbyt lubi jak jakieś nadpobudliwe dzieci ją wzywają. - Karolina mimo wszystko mówiła prawdę, cholernie i nieprawdopodobnie zaskakującą, ale jednak prawdę.
Podczas gdy Renata nie mogła uwierzyć w te opowieści, jakimi raczyła ją kuzynka, tamta zrobiła sobie śniadanie i je zjadła. Ubrała się, ogarnęła twarz i włosy i wychodziły.
- Mamo! Wychodzę! Nie wiem kiedy wrócę! Będę u Pająków*. - Poinformowała krzykiem rodzicielkę stojąc w drzwiach.
- Dobra tylko się nie zgub i uważaj! - Także krzykiem, ponieważ była na piętrze, odpowiedziała mama Karoliny.
- Ok nie zgubię się!
Po jakimś czasie Renata i Karolina znalazły się na polach. Zupełnie jak w śnie który miała Ruda...
*Pająk to nazwisko, jest to rodzina Karoliny.
wtorek, 28 stycznia 2014
poniedziałek, 6 stycznia 2014
Prolog
Dawno temu była księżniczka o imieniu... Nie no gościu co to za gówniany tekst co ty sobie myślisz? Ja mam pisać o takich głupotach chyba cię Bóg opuścił! Nie w tym życiu gościu! Jak chcesz zgrywać takiego macho to sobie kup wosk do nóg i je sobie wydepiluj!... Co?...Hę?... TAK MAM COŚ DO TWOJEJ MATKI TY ŚMIERDZĄCY MAMINSYNKU!
No dobra jak już pozbyłam się tego idioty mogę zacząć pisać historię, która miała być tu pierwotnie, ale mi coś wypadło więc... no ale do rzeczy! Słuchajcie uważnie bo nie będę powtarzała dwa razy. A to było tak...
- Renata ruszże się do cholery!!! - Karolina krzyczała na kuzynkę, bo tamta opieszale się szykowała.
- No już już nie pieklij się tak Karolina. Ta sprawa może i tak poczekać.
- Co? Jak to może poczekać? Mówiłaś, że to jest niezwłoczne!
- Eee, no tak niezwłoczne dla klienta i... - Dziewczyna zaczęła się jąkać.
- Co ty sobie wyobrażasz? Jak możesz mówić coś takiego!? Przecież nie mamy prawa zostawiać prac na ostatnią chwilę!
Tfuu... źle, nie ten moment, nie w tym miejscu, źle zaczęłam, przepraszam, to się zaczyna tak, a mianowicie...
Pewna brunetka stała obok farbowanej rudej i rozmawiały dość głośno o mandze, anime i innych rzeczach Japońskiej produkcji. Gdy nagle wpadł ON i wszystko zmieniło się w horror...
...Gdy na niego patrzyła do jej oczu napływały łzy. Nie mogła go tak zostawić. Po prostu nie i koniec.
- Zostaw mnie i ratuj siebie nie zasługuję na to żebyś przeze mnie zginęła. Uciekaj... - Wyszeptał z trudem Mateusz.
- Karolina! Karolina dupotrójco!! - Wrzeszczał ktoś koło rudej. - No obudź się wreszcie!!!
- Wyłącz CapsLocka Renata! - Krzyknęła w odwecie do kuzynki.
- Hę...? Nie chciałaś się obudzić, więc trochę ci pomogłam - Z uśmiechem powiedziała Renata.
- Grrr... - Karolina łypała na dziewczynę spojrzeniem godnym bazyliszka. Wstała z niewygodnego fotela i poszła się umyć, a zarazem przebrać w ekskluzywnej łazience. Podczas gdy Karoliny nie było, Renata zmieniła wygodne ciuszki na strój do walki i zaczęła trening karate i tai-chi.
- Hej! Mogłaś na mnie poczekać - Powiedziała Karolina i z lekkim wyrzutem spojrzała na Renatę.
- Ehh... Dobra, nie narzekaj.
- No okay, mamy jakieś zadania?
- Nie wiem sprawdź jak chcesz się tego dowiedzieć.
- Jezu Renia jesteś wkurzająca.
- No wiem - Uśmiech jaki wykwitł na ustach brunetki mógł oznaczać tylko jedno, to znaczy "Jestem leniwa i wredna ale dobrze mi z tym".
Trochę minęło zanim dziewczyny ustaliły, że mają dzisiaj wolne i dopiero jutro idą na akcję. Biorąc pod uwagę, że pokłóciły się w czasie tej rozmowy trzy razy, to naprawdę dużo zrobiły.
- Jej jak mam się ubrać!? - Zrozpaczony krzyk wyrwał się z gardła Karoliny. - Już dawno nie byłam w Prawdziwym Świecie, nie wiem co się tam dzieje.
- Boże weź mnie nie denerwuj, jesteś straszna!
- No wiem, ale to dziedziczne, więc nic nie poradzisz. A teraz mi pomóż, bo w końcu nie pójdę na tą imprezę!
- Ok to co masz w szafie?
Dwie godziny później Renata i Karolina były gotowe. Ale zostawmy je na chwilę, chcę Wam opowiedzieć jakim cudem jest Prawdziwy Świat i jak to się stało, że te dwie, Bogu winne dziewczyny o nim wiedzą.
Najpierw była pustka... nicość... nie było kompletnie nic. Tylko Bóg stwórca. Przynajmniej tak twierdzi Biblia. Nie kwestionuję tego. Mam zamiar pisać o tym co się stało później, naprawdę później bo w 1801 r. Powstała wtedy pewna sekta, nikt oprócz członków nie wiedział kto się w niej znajduje i czym się oni zajmują. Nikt nigdy nie widział żadnego z nich. Ta tajna instytucja zajmowała się ratowaniem świata, nawet jeśli mi nie wierzycie, to trudno. Ratowali go wiele razy ze szponów Pradawnego Zła. Dzieci członków z 1801 r. nic nie wiedziały. Dopiero wnuki założycieli i członków dziedziczyły moc. Tak było przez pokolenia. Pewne rody wykruszyły się. Po pewnym czasie zostały tylko dwie najważniejsze, założycielskie rodziny. Z jednego z nich dziedziczkami mogły być tylko dziewczęta, a z drugiego chłopcy. Co drugie pokolenie dziedziczyło geny przodków, co drugie pokolenie starzało się w spokoju i ciszy nie wiedząc o niczym. Osoby, które wiedziały o Prawdziwym Świecie nie mogły powiedzieć nic osobom postronnym dzięki wiecznemu zaklęciu, które miało zasadę, że jeśli komuś się o tym powie to osoba, która to wyjawiła, a także osoba która się tego dowiedziała umierały. Tak więc dane o sekcie zostały tylko w wybranych rodach.
Jednym z dwóch wybranych rodów była rodzina Pająk. Nikt nie wiedział o dziedzictwie oprócz, tak zwanej, starszyzny czyli dziadków, gwoli ścisłości była to babcia. Był to ród, gdzie tylko dziewczęta mają wyjątkowe geny. W pokoleniu najmłodszym trafiło na Renatę i Karolinę. Tylko one dwie dowiedziały się o przeszłości rodziny. Nie wiadomo im nic o drugim rodzie, tylko tyle, że jest.
Wracając do historii, którą miałam pisać, pewnego dnia, gdy dziewczyny spacerowały po polach, naszła je chęć wejścia na strych w domu ich babci. Wchodząc po schodach przekomarzały się, jak to na nie przystało. Będąc już na górze, zaczęły myszkować po starych rupieciach, jakie były na strychu. Wszędzie zalegał kurz, w okienkach były pajęczyny i martwe muchy (ble). Na poddaszu było bardzo gorąco, ale i słonecznie, więc kuzynki nie potrzebowały latarek. W pewnym momencie z gardła Karoliny wydarł się krzyk podniecenia.
- Wow! Renia chodź tu szybko!
- No czego chcesz? Znowu znalazłaś jakieś przepisy na żarcie i się podniecasz?
- Nie tym razem to nie przepisy tylko... ach chodź tu i sama zobacz!
- Jezu nie chce mi się. - Renata przeciągając głoski powoli ruszyła w stronę swojej kuzynki.
- Chodź i nie jojcz!
Renata podeszła do niej i zajrzała jej przez ramię. Na kolanach rudej leżały stare, zakurzone tomiszcza, które wyglądały jak sprzed II Wojny Światowej. Po otwarciu widniał nagłówek pisany ręcznie. Cała księga wypełniona była dziwnymi słowami z definicjami do nich. Regułki o dziwo napisane były po polsku, a koło wyrazów była ich wymowa fonetyczna.
- O ja cię kręcę przecież to są księgi z zaklęciami! - Wyrwało się Renacie.
- Dokładnie! Idziemy je wypróbować?
No dobra jak już pozbyłam się tego idioty mogę zacząć pisać historię, która miała być tu pierwotnie, ale mi coś wypadło więc... no ale do rzeczy! Słuchajcie uważnie bo nie będę powtarzała dwa razy. A to było tak...
- Renata ruszże się do cholery!!! - Karolina krzyczała na kuzynkę, bo tamta opieszale się szykowała.
- No już już nie pieklij się tak Karolina. Ta sprawa może i tak poczekać.
- Co? Jak to może poczekać? Mówiłaś, że to jest niezwłoczne!
- Eee, no tak niezwłoczne dla klienta i... - Dziewczyna zaczęła się jąkać.
- Co ty sobie wyobrażasz? Jak możesz mówić coś takiego!? Przecież nie mamy prawa zostawiać prac na ostatnią chwilę!
Tfuu... źle, nie ten moment, nie w tym miejscu, źle zaczęłam, przepraszam, to się zaczyna tak, a mianowicie...
Pewna brunetka stała obok farbowanej rudej i rozmawiały dość głośno o mandze, anime i innych rzeczach Japońskiej produkcji. Gdy nagle wpadł ON i wszystko zmieniło się w horror...
...Gdy na niego patrzyła do jej oczu napływały łzy. Nie mogła go tak zostawić. Po prostu nie i koniec.
- Zostaw mnie i ratuj siebie nie zasługuję na to żebyś przeze mnie zginęła. Uciekaj... - Wyszeptał z trudem Mateusz.
- Karolina! Karolina dupotrójco!! - Wrzeszczał ktoś koło rudej. - No obudź się wreszcie!!!
- Wyłącz CapsLocka Renata! - Krzyknęła w odwecie do kuzynki.
- Hę...? Nie chciałaś się obudzić, więc trochę ci pomogłam - Z uśmiechem powiedziała Renata.
- Grrr... - Karolina łypała na dziewczynę spojrzeniem godnym bazyliszka. Wstała z niewygodnego fotela i poszła się umyć, a zarazem przebrać w ekskluzywnej łazience. Podczas gdy Karoliny nie było, Renata zmieniła wygodne ciuszki na strój do walki i zaczęła trening karate i tai-chi.
- Hej! Mogłaś na mnie poczekać - Powiedziała Karolina i z lekkim wyrzutem spojrzała na Renatę.
- Ehh... Dobra, nie narzekaj.
- No okay, mamy jakieś zadania?
- Nie wiem sprawdź jak chcesz się tego dowiedzieć.
- Jezu Renia jesteś wkurzająca.
- No wiem - Uśmiech jaki wykwitł na ustach brunetki mógł oznaczać tylko jedno, to znaczy "Jestem leniwa i wredna ale dobrze mi z tym".
Trochę minęło zanim dziewczyny ustaliły, że mają dzisiaj wolne i dopiero jutro idą na akcję. Biorąc pod uwagę, że pokłóciły się w czasie tej rozmowy trzy razy, to naprawdę dużo zrobiły.
- Jej jak mam się ubrać!? - Zrozpaczony krzyk wyrwał się z gardła Karoliny. - Już dawno nie byłam w Prawdziwym Świecie, nie wiem co się tam dzieje.
- Boże weź mnie nie denerwuj, jesteś straszna!
- No wiem, ale to dziedziczne, więc nic nie poradzisz. A teraz mi pomóż, bo w końcu nie pójdę na tą imprezę!
- Ok to co masz w szafie?
Dwie godziny później Renata i Karolina były gotowe. Ale zostawmy je na chwilę, chcę Wam opowiedzieć jakim cudem jest Prawdziwy Świat i jak to się stało, że te dwie, Bogu winne dziewczyny o nim wiedzą.
Najpierw była pustka... nicość... nie było kompletnie nic. Tylko Bóg stwórca. Przynajmniej tak twierdzi Biblia. Nie kwestionuję tego. Mam zamiar pisać o tym co się stało później, naprawdę później bo w 1801 r. Powstała wtedy pewna sekta, nikt oprócz członków nie wiedział kto się w niej znajduje i czym się oni zajmują. Nikt nigdy nie widział żadnego z nich. Ta tajna instytucja zajmowała się ratowaniem świata, nawet jeśli mi nie wierzycie, to trudno. Ratowali go wiele razy ze szponów Pradawnego Zła. Dzieci członków z 1801 r. nic nie wiedziały. Dopiero wnuki założycieli i członków dziedziczyły moc. Tak było przez pokolenia. Pewne rody wykruszyły się. Po pewnym czasie zostały tylko dwie najważniejsze, założycielskie rodziny. Z jednego z nich dziedziczkami mogły być tylko dziewczęta, a z drugiego chłopcy. Co drugie pokolenie dziedziczyło geny przodków, co drugie pokolenie starzało się w spokoju i ciszy nie wiedząc o niczym. Osoby, które wiedziały o Prawdziwym Świecie nie mogły powiedzieć nic osobom postronnym dzięki wiecznemu zaklęciu, które miało zasadę, że jeśli komuś się o tym powie to osoba, która to wyjawiła, a także osoba która się tego dowiedziała umierały. Tak więc dane o sekcie zostały tylko w wybranych rodach.
Jednym z dwóch wybranych rodów była rodzina Pająk. Nikt nie wiedział o dziedzictwie oprócz, tak zwanej, starszyzny czyli dziadków, gwoli ścisłości była to babcia. Był to ród, gdzie tylko dziewczęta mają wyjątkowe geny. W pokoleniu najmłodszym trafiło na Renatę i Karolinę. Tylko one dwie dowiedziały się o przeszłości rodziny. Nie wiadomo im nic o drugim rodzie, tylko tyle, że jest.
Wracając do historii, którą miałam pisać, pewnego dnia, gdy dziewczyny spacerowały po polach, naszła je chęć wejścia na strych w domu ich babci. Wchodząc po schodach przekomarzały się, jak to na nie przystało. Będąc już na górze, zaczęły myszkować po starych rupieciach, jakie były na strychu. Wszędzie zalegał kurz, w okienkach były pajęczyny i martwe muchy (ble). Na poddaszu było bardzo gorąco, ale i słonecznie, więc kuzynki nie potrzebowały latarek. W pewnym momencie z gardła Karoliny wydarł się krzyk podniecenia.
- Wow! Renia chodź tu szybko!
- No czego chcesz? Znowu znalazłaś jakieś przepisy na żarcie i się podniecasz?
- Nie tym razem to nie przepisy tylko... ach chodź tu i sama zobacz!
- Jezu nie chce mi się. - Renata przeciągając głoski powoli ruszyła w stronę swojej kuzynki.
- Chodź i nie jojcz!
Renata podeszła do niej i zajrzała jej przez ramię. Na kolanach rudej leżały stare, zakurzone tomiszcza, które wyglądały jak sprzed II Wojny Światowej. Po otwarciu widniał nagłówek pisany ręcznie. Cała księga wypełniona była dziwnymi słowami z definicjami do nich. Regułki o dziwo napisane były po polsku, a koło wyrazów była ich wymowa fonetyczna.
- O ja cię kręcę przecież to są księgi z zaklęciami! - Wyrwało się Renacie.
- Dokładnie! Idziemy je wypróbować?
Subskrybuj:
Posty (Atom)